Beata Z., jak już pisaliśmy, trafiła do aresztu, kiedy policja otrzymała informację, że choć kobieta widywana była w ciąży, to w rodzinie nie pojawiło się nowe dziecko. Podczas przesłuchania 41-latka przyznała się, że w czerwcu tego roku urodziła w domu dziewczynkę. Zeznała, że zawinęła ją w kocyk i zakopała w pobliżu domu. W nocy miała wykopać ciałko i rzucić je psu na pożarcie.
Wszystko to okazało się jednak bajką wymyśloną dla zmylenia policjantów. Wkrótce śledczy w piwnicy pod stodołą odkryli szczątki dwóch niemowląt - córki kobiety i jej urodzonego pod koniec 2010 roku synka.
To, niestety, nie wszystkie mroczne tajemnice, które skrywał dom dzieciobójczyni. We wtorek policjanci przeszukujący budynek dokonali jeszcze jednego makabrycznego odkrycia. Na strychu domu znajdowały się szczątki... kolejnej dwójki, a być może nawet trójki niemowląt! Ich płeć i rok urodzenia nie są jeszcze znane.
Dochodzenie od Prokuratury Rejonowej w Kolnie przejęła Prokuratura Okręgowa w Łomży. Śledczy sprawdzają, czy w zabójstwa noworodków nie byli zamieszani członkowie rodziny Beaty Z. Nie wiadomo także, czy to ona była matką wszystkich zamordowanych dzieci. Pod lupą śledczych znalazła się zwłaszcza najstarsza córka dzieciobójczyni, Katarzyna (20 l.), która w śledztwie wielokrotnie zmieniała zeznania
i - jak się okazuje - mogła wiedzieć o ciążach swojej matki.
Czy to wszystkie sekrety, jakie skrywa dom Beaty Z.? - Trwają czynności. Oficjalny komunikat w tej sprawie przekażemy w piątek - wyjaśnia Maria Kudyba z łomżyńskiej prokuratury.