- Po coraz gorszych notowaniach Donald Tusk szuka sobie bezpiecznego lądowania. Na ważne stanowisko w Unii Europejskiej nie ma co liczyć. Postanowił więc wcielić się w rolę pogodynki. Najpierw wziął na warsztat deszcz na Narodowym, a jako "słońce Peru" spowodował, że aura w Sopocie sprzyjała mu w uprawianiu joggingu - mówi poseł PiS Joachim Brudziński (44 l.).
Jeśli wierzyć w magiczną moc premiera, to w tym tygodniu od poniedziałku możemy się spodziewać ocieplenia, szczególnie w Warszawie (szef rządu dzisiaj wraca do pracy w Kancelarii Premiera.). Potwierdza nam to Waldemar Skałba z warszawskiego biura prognoz Cumulus. - Zima będzie trzymać tylko do wtorku. W środę zacznie się już przejaśniać, a w czwartek będzie już o wiele ładniej i bez opadów: około 8 stopni w dzień, w nocy już bez mrozu - mówi.
Zima jak zwykle zaatakowała z zaskoczenia - zasypane drogi, opóźnione pociągi, pozrywane sieci energetyczne. No i zamiecie oraz przeraźliwy chłód. Tak było w całym kraju. Prawie całym, bo dziwnym zrządzeniem losu w Sopocie było ślicznie - nawet 9 stopni i słońce. W sam raz dla Tuska, który akurat chciał pobiegać.
Tusk już w zeszłym tygodniu zasłynął jako pogodynka, kiedy fachowo oceniał, że na Stadion Narodowy spadło 70 proc. deszczu z całego października. Czy fachowa wiedza bierze się ze zdolności kierowania siłami natury?