Miniony weekend premier Tusk spędzał z rodziną w Sopocie. Nie było politycznych narad, tylko miłe i przyjemne chwile z najbliższymi. Tym bardziej że trzeba było dopilnować słynnej w całym kraju córy.
Wystrojona w błękitną sukienkę i beżowe szpilki Kasia musiała udać się na spotkanie towarzyskie. Pięknie ubrana aż promieniowała młodością i urodą. Zawieźć taką dziewczynę do celu to zadanie specjalne, jakiemu nie podoła nawet wyszkolony przez BOR ochroniarz. Tu potrzeba ojcowskiej ręki.
Premier uznał pewnie, że warto chuchać na zimne, bo do tej pory jego młodsza pociecha prowadziła się wzorowo. Woda sodowa nie uderzyła Kasi do głowy. Czego - niestety - nie da się powiedzieć o dzieciach wielu polityków.
Zamiast pławić się w rosnącej popularności, wolała pracować w butiku swojej cioci, czym podbiła sobie serce ojca. A jak pisał w swojej książce Janusz Palikot (46 l.) z PO, "premier z nikim się nie przyjaźni i ufa tylko swojej córce". Dlatego też każdy, kto chciałby zbliżyć się do pięknej córki szefa rządu, powinien mieć się na baczności. Tata czuwa!