Byłem TW (tajnym współpracownikiem). Pamiętam, że miałem pseudonim Papkin. Nie zamierzam walczyć z faktami. Zrobiłem podłą i nikczemną rzecz i nie będę szukał dla siebie usprawiedliwienia - brzmi dramatyczne oświadczenie Dedka dla tygodnika "Wprost".
Zaczął na studiach
Dedek współpracę z SB rozpoczął na pierwszym roku studiów w Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. W grudniu 1977 roku, wracając z alkoholowej imprezy, zasnął w pociągu. Gdy się obudził, stwierdził, że został okradziony. Zgłosił się więc na milicję.
Po kilku dniach spotkał się z oficerem SB. Jak podaje "Wprost", Dedek dokładnie opisał esbekowi sytuację na uczelni.
- Wątpliwości rodzą się wśród słuchaczy pierwszych roczników, zwłaszcza gdy słyszy się o działalności Studenckiego Komitetu Solidarności przy Uniwersytecie Warszawskim, wspierającego działalność Komitetu Samoobrony Społecznej KOR - opowiadał Dedek.
Złamali go esbecy
Jerzy Gudejko, kolega ze studiów Dedka, nie jest zaskoczony jego wyznaniem.
- Był młody, niedojrzały. Szkoła była dla niego całym światem. Zagrożono mu, że mogą go wylać z uczelni. Tak go złamali - przekonuje aktor Jerzy Gudejko (49 l.). - O kontaktach Tomka z SB wiedziałem już w 1981 albo 1982 roku. Sam mi zresztą o tym powiedział. Gdy dostałem do obejrzenia swoją teczkę z IPN, zobaczyłem, że miał pseudonim Papkin, co mnie zresztą ubawiło. (Papkin w "Zemście" Aleksandra Fredy był tchórzem i samochwałą - przyp. red.).
Gudejko nie ma żalu do kolegi. Jest przekonany, że "Papkin" nigdy mu nie zaszkodził.
- Tomek był dobrym chłopakiem. Opowiadał, że nie dość, że opowiada esbekom głupoty, to jeszcze mu za to płacą - podsumowuje aktor.
Jednak z ujawnionych informacji wynika, że rozmowy Dedka z bezpieką nie były wcale takie niewinne. W trakcie jednego ze spotkań z esbekiem podał przykłady ludzi, którzy nie zgadzają się ze słuszną linią partii. Mówił, że należeli do nich Ryszard Peryt i Krzysztof Zaleski z wydziału reżyserii PWST.
Tomasz Dedek przekazywał też SB informacje o innych aktorach - Krzysztofie Kolbergerze (57 l.) czy Piotrze Grabowskim ( 51 l.). Z agentem SB spotykał się w warszawskich kawiarniach "Nowy Świat" i "Zapiecek". TW "Papkinem" przestał być dopiero w 1989 roku.
Jest mi przykro
Adam Ferency (56 l.):
- Nie wiem, co powiedzieć. Czuję się niezręcznie, bo znam Tomka od dawna. W czasach studenckich był niejako moim uczniem. Jest mi bardzo przykro. Będzie mi teraz trudno patrzeć na niego. Każdy widz musi teraz sam ocenić, jak dalej postrzegać Tomka.
Teraz jest inny
Krystyna Janda (55 l.):
- Pamiętam Tomka z dawnych czasów. Był wtedy bardzo młodym człowiekiem. Był chłopcem, który dopiero zaczynał przygodę z aktorstwem. Dlaczego zdecydował się na współpracę z SB? Różne mogły być powody. Był młody, przestraszony, przyjechał z prowincji do Warszawy. Teraz jest zupełnie innym człowiekiem. Minęło tyle lat. Chyba nie warto do tego wracać.
On jest w porządku
Piotr Machalica (52 l.):
- Tomek był moim kolegą z roku. Jestem przeciwnikiem rozdmuchiwania takich informacji. Trzeba się raczej zająć tymi, którzy kilkadziesiąt lat temu dręczyli i zmuszali do współpracy, robiąc ludziom potworną krzywdę. Myślę, że nie będziemy długo czekać, kiedy ludzie zaczną się targać na życie, bo nie wytrzymają tego wszystkiego. Dzisiaj jest to niepotrzebne, bo mamy inne problemy. A jeśli cokolwiek mnie w tym wszystkich interesuje, to ci, którzy ludzi wkręcali w tę machinę. Ich chciałbym zobaczyć, a nie ludzi, którzy byli zaszczuci i szantażowani. Znam Tomka całe lata. To bardzo w porządku człowiek.