Dopadliśmy cię bandyto!

2008-07-19 4:14

Co za ulga! Jego żona i maleńki chłopczyk, zraniony w łonie matki, w końcu są bezpieczni. Obława zakończyła się sukcesem i bezwzględny bandyta Sebastian S. (33 l.) po dwóch dniach ukrywania się jest już w rękach wielkopolskich policjantów.

Wpadł, gdy przyszedł do swojego domu, żeby najeść się, przebrać i dalej dać nura w las. Za usiłowanie zamordowania żony i nienarodzonego dzieciątka bezwzględnemu bydlakowi grozi nawet dożywocie.

Sebastian S. w szale zazdrości rzucił się na ciężarną żonę Edytę (25 l.). Wściekł się, bo zaszła w ciążę, gdy odsiadywał kolejny wyrok w więzieniu. Kuchennym nożem dźgał kobietę w brzuch. - Zrobiłem to, bo się puściła, jak siedziałem w kiciu - tak tłumaczył się zwyrodnialec.

Tylko szybka reakcja lekarzy uratowała i matce, i jej maleństwu życie.

Po ataku na żonę Sebastian S. w głowie miał tylko jedną myśl: zaszyć się tam, gdzie nikt nie dotrze. W klapkach i koszulce, uciekł w pobliskie pole kukurydzy. Policjanci doskonale go znali, wiedzieli, że jest zdolny do wszystkiego, ale czuli, że najprawdopodobniej nie odejdzie daleko od domu. - Wcześniej potrafił ukrywać się nawet w stawie - mówią policjanci.

Po dwóch dobach ukrywania się w polach i lesie bandyta nie wytrzymał. Zakradł się do domu, w którym mieszkają jego matka i siostra. Chciał się przebrać, coś zjeść. Gdy wychodził, czekali na niego antyterroryści. - Był zaskoczony, ale nie stawiał oporu - mówi kom. Przemysław Ardelli (37 l.).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają