Hubert P. i Olek N. mają po 16 lat. Uczą się w trzeciej klasie gimnazjum. Jak co dzień wracali ze szkoły pociągiem. Podczas podróży obaj zapalili lufkę, którą podał im kolega Dawid W. (17 l.). Wysiedli na dworcu w Pruszczu Pomorskim. Nogi uginały się pod nimi, zataczali się jak pijani. Kiedy padli na chodnik, ktoś wezwał policję. - Funkcjonariusze ustalili, że ich stan i zachowanie wskazują, że mogli zażyć jakąś substancję - wyjaśnia Monika Chlebicz z kujawsko-pomorskiej policji. Obaj zostali przetransportowani do szpitala w Bydgoszczy. Ich starszy kolega został zatrzymany. - 17-latek usłyszał zarzuty narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Grozi mu do trzech lat więzienia - dodaje Chlebicz. Policjanci sprawdzają, jaką substancję podał Hubertowi i Olkowi oraz skąd pochodziła.
Tego samego dnia dopalacze zabiły Adriana K. (?18 l.) z miejscowości Drzewce pod Bydgoszczą. O godz. 5 nad ranem wrócił do domu po imprezie. Wstał w południe, zjadł obiad. Później źle się poczuł. Dostał drgawek. Rodzina wezwała do niego karetkę, jednak mimo reanimacji wieczorem zmarł. Wcześniej miał problemy z narkotykami, tym razem miał na imprezie wziąć jakąś nieznaną substancję.
W niedzielę dopalacze zebrały żniwo w Bielawie na Dolnym Śląsku. Ratownicy przewieźli do szpitali dwie siostry i ich 15-letniego kolegę, którzy nieprzytomni leżeli na chodniku. Stan 16-latki wciąż jest ciężki. Lekarze walczą o jej życie. Jest w śpiączce farmakologicznej. Policjanci znaleźli przy gimnazjalistach woreczek z dopalaczami. - Z wyglądu przypomina marihuanę, ale nie jest to narkotyk - mówi Mariusz Furgała, rzecznik policji w Dzierżoniowie. - Dokładny skład chemiczny jest badany przez biegłych - dodaje.
Czyżby nowy, śmiertelnie groźny dopalacz pojawił się w Polsce? Do tej pory najwięcej szkód sprawiła substancja o nazwie mocarz. Latem 2015 r. na Śląsku zatruło się nią 500 osób, potem fala zatruć objęła cały kraj. Kilka osób po zażyciu mocarza zmarło.
Zobacz: Nastolatkowie trafili do szpitala. Wcześniej wzięli dopalacze?