O sprawie donoszą Fakty TVN. Pan Henryk nie spodziewał się, że zwykłe wędkowanie skończy się przed sądem. Na swojej działce w Boguszyńcu koło Gorzowa Wielkopolskiego ma niewielki staw. Pewnego dnia wziął sieć i postanowił wyłowić z niego ryby. Niestety miał pecha: stawek widać jest z drogi, a tą właśnie jechała miejscowa policja. Czujni funkcjonariusze zatrzymali Pana Henryka "na gorącym uczynku". Zarzut: kłusownictwa we własnym stawie.
Stwierdzili bowiem, że staw wprawdzie należy do zatrzymanego, ale ryby już nie, bo są "elementem napływowym" z pobliskiej Warty, która niedawno zalała okolicę.
I tak pan Henryk znalazł się przed sądem. Prokurator wyliczył, że rybki ze stawu warte są całe 9,05 groszy. A są stwierdził, że rybak jest winny kłusownictwa i skazał go na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu z jednoczesnym obowiązkiem prac społecznych.
Prokuratorowi takiej kary było mało i nie zgodził się z zawieszeniem wyroku.
Sprawą za 9 złotych zajął się sąd drugiej instancji i tym razem był dla pana Henryka dużo łaskawszy. Uznał, że płynąca woda w stawie była faktycznie wodą stojącą, więc jej właściciel miał prawo łowić. Pan Henryk został uniewinniony. Ale czuje się skrzywdzony i zapowiada, że będzie ubiegał się o odszkodowanie za całą historię.