Przed Sądem Okręgowym w Warszawie doszło do pierwszej rozprawy w tej sprawie. Na sali pojawił się zarówno Dorn, jak i Kaczyński. Co ciekawe, obaj panowie przed rozprawą nie podali sobie rąk na powitanie.
Z akt sprawy wynika, że Dorn w pozwie o ochronę dóbr osobistych z grudnia 2008 r. chce, by sąd nakazał Jarosławowi Kaczyńskiemu przeprosiny na jego koszt w dzienniku "Polska The Times" i w radiowych "Sygnałach Dnia" za "nieprawdziwe zarzuty dotyczące alimentacji", które doprowadziły do "zorganizowanej nagonki politycznej w mediach na Dorna i w konsekwencji usunięcia go z partii".
Ponadto Dorn wnosi, by sąd zasądził mu od pozwanego symboliczną złotówkę zadośćuczynienia oraz nakazał wpłatę 5 tys. zł dla organizacji wdów i sierot po poległych policjantach.
Prezes PiS nie zgadza się z zarzutami i domaga się oddalenia pozwu byłego partyjnego kolegi. Ludwik Dorn zarzuca Kaczyńskiemu "odzieranie go z prywatności" przez "świadome rozpowszechnianie" nieprawdziwej informacji, jakoby nie płacił alimentów dla trzech córek.
W pozwie napisano również, że Dorn płaci alimenty i nigdy z nimi nie zalegał, o czym "pozwany wiedział z rozmów z powodem".