"Żelazny Ludwik" stara się jak może, by Polska Plus rosła w siłę. Ostatnio dodatkowych procentów postanowił poszukać w sklepie z alkoholami.
Warszawa. Tuż przed godziną 19. Dorn fachowym okiem mierzy półkę uginającą się pod markowymi trunkami. Gestykuluje i wymienia uwagi z ekspedientką. W końcu pokazuje palcem na popularną whisky i wyraźnie zadowolony wychodzi na ulicę. Tam niczym indiański szaman wykonuje rytualny taniec i mimo późnej pory udaje się do budynku Kancelarii Sejmu.
Widać, że "Żelazny Ludwik" ostro zabrał się do pracy. Tak jak zapowiadał - "chwycił miecz w rękę i z nową drużyną wyrąbuje sobie królestwo". Ta drużyna to na razie małe koło parlamentarne. Ale ambicje Dorna sięgają znacznie wyżej. Chce, by z czasem Polska Plus stała się poważną partią i alternatywą dla PO i PiS. Dorn zapowiada, że niebawem dołączą do niego niezadowoleni posłowie z tych dwóch ostatnich partii. Czy ten POPiS z Dornem na czele przekona do siebie Polaków?
Gra warta jest świeczki. Zwłaszcza że Dorn narzekał niedawno, że brakuje mu przywilejów władzy i służbowego samochodu z kierowcą, dzięki któremu mógł spokojnie pić alkohol na imprezach. - To bolesne dla kogoś, kto nie wylewa za kołnierz. Cały czas mam sporo zaproszeń - czy to na zakrapianą kolację, czy na wspólne osuszenie butelczyny - przekonywał. Tak więc los Dorna zależy od procentów. Sondażowych oczywiście.