- Ten list to wyraz mojego sprzeciwu. Braku wewnętrznej dyskusji w siemianowickiej Platformie. Odcięcia się prominentnych członków partii w mieście od jej szeregowych członków. Wreszcie odcięcie się też tych ludzi od mieszkańców miasta i ich potrzeb. Firmowanie przez PO koalicji z fatalnym prezydentem Jackiem Guzym może się źle skończyć. Nie o to mi chodziło, gdy wstępowałam do PO. Wierzyłam wtedy w jej ideały. To miała być inna partia. Teraz widzę, że w Siemianowicach PO zawłaszczyła sitwa - mówi ostro Dorota Połedniok, która do PO zapisała się po powrocie do kraju z Anglii.
Radna z Siemianowic podkreśla, że list otwarty do premiera to był ostateczny krok. Wcześniej wiele razy próbowała swoje zastrzeżenia przedstawić lokalnym władzom PO. Nie została wysłuchana. - Kiedy pytałam na zarządzie klubu, czemu tkwimy w koalicji szkodzącej miastu i partii, to po prostu mnie wyproszono - żali się radna.
Na razie Donald Tusk nie odpowiedział na list otwarty napisany przez młodą radną. Za to lokalna PO zareagowała. Nie zaprosiła jednak Doroty Połedniok do rozmowy. Zamiast tego została ona zawieszona w partii do 30 czerwca.