Krzysztof Ż. (43 l.), emerytowany policjant, i Maria K. często razem pili do upadłego i zawzięcie się kłócili. Aż kobieta przepadła bez śladu. Widziano ją, jak wchodziła do mieszkania przyjaciela i już z niego nie wyszła. Okazało się, że Krzysztof Ż. ją pobił i poszedł spać. Po przebudzeniu odkrył, że Maria nie żyje.
Wpadł więc na makabryczny pomysł, by pozbyć się jej ciała. Piłą do metalu pociął zwłoki i spalił je w piecu, a popioły wyrzucił na śmietnik. - Ja ją tylko uderzyłem, ale nie zabiłem - bronił się Krzysztof Ż. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu obszedł się z nim bardzo łaskawie. Uznał, że skoro po kobiecie została tylko jedna kość znaleziona w piecu, to nie można ustalić, jak kobieta zginęła.
To uratowało zabójcę przed surową karą. - Dopóki nie będzie uzasadnienia wyroku, nie mogę niczego komentować - ucina sędzia Bogdan Kijak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Nowym Sączu pytany o tę bulwersującą sprawę.