„Kocham Was wszystkich nad życie. Jestem przed operacją. W nocy dostałam potwornego krwotoku (...) Pa, Mama" – tak kończy się list pożegnalny, a jednocześnie testament, który 8 lat temu w szpitalu w Szczecinie napisała pani Janina (+63 l.). Zapisała go na pierwszych stronach czytanego romansu „Włoska przygoda”. Sądziła, że trafi w ręce rodziny, jeśli stanie się z nią samą coś złego. Pani Janina wróciła do domu, wkrótce zmarła, a książka z listem gdzieś się zapodziała.
Polecany artykuł:
Nie wiadomo skąd wzięła się w bibliotece w Świnoujściu. Pewne jest, że niedawno za złotówkę kupiło ją małżeństwo, które odkryło w jej środku niezwykły list. Postanowili odnaleźć autorkę lub jej rodzinę. Zgłosili się do lokalnego portalu i udało się. Książka trafiła w ręce Doroty Matkowskiej.
- Dostałam list z nieba, tak czuję. Jest najcenniejszą pamiątką po mamie. To niesamowite, że nie znając jej ostatniej woli, rodzinie udało się ją prawie w całości spełnić – mówi pani Dorota. – Mama napisała, że chce być na pogrzebie ubrana na różowo i była w różowej sukience. Niestety, nie została spopielona, tak, jak chciała – dodaje. Pani Janina w liście wielokrotnie podkreślała swą miłość do rodziny. „Kocham Was tak bardzo, może nie umiałam tego okazać (…) Pieniądze, no to będzie nie dużo, są schowane w moim pokoju w dzbanku w kwiatuszki”. Nie zapomniała skierować też paru słów do wnucząt. Chciała, by o siebie dbały, nie robiły sobie krzywdy.