To był jak prezent od Mikołaja: nowy, lepszy, bo spokojny i radosny dom - mówią dzieciaki.- Wszystkie były wystraszone, patrzyły na nas smutnymi oczkami. Wiedzieliśmy, że musimy dokonać choćby i cudu, by stworzyć tym dzieciom szczęśliwy, ciepły dom - mówią państwo Nowaczykowie.
I tak też się stało. Dzieci, które dziś uśmiechają się radośnie, do nowej rodziny trafiły z domów, w których picie i bicie nie były rzadkością. Strach przed kłótniami i siniakami sprawia, że biologicznych rodziców nie chcą nawet wspominać.
Radość z nowego życia najbardziej widać w święta Bożego Narodzenia, które u Nowaczyków są bardzo rodzinne. - Lubię piec z mamusią pierniki i potem część z nich wieszać na choince - mówi mała Amelka. - A ja kleję pierogi i podobno robię to całkiem dobrze - śmieje się Małgosia.
Starsze dzieci pomagają w wyborze choinki, a stroić drzewko lubią najmłodsze. Pociechy Nowaczyków nie mogły doczekać się prezentów. - Dostaliśmy już po jednym, ale i tak będziemy czekać na pierwszą gwiazdkę i na św. Mikołaja, bo może jeszcze do nas przyjdzie. Choć my i tak wszyscy wiemy, że największy prezent to już od niego dostaliśmy. Nową mamę i nowego tatę, których bardzo kochamy - mówią chórem dzieciaki.