A wyborcom mówi o ogromnych sukcesach i świetlanych perspektywach. Przypominam, że parę tygodni temu p. Urban powiedział, iż PO jest kontynuacją PRL-u. Miał rację. Szefowie PZPR postępowali dokładnie tak samo. Wywiad dotyczył jednak ujawnionych taśm afery "przychodzi Łukasik do Serafina". Min. Gowin powiedział tu: "na ujawnieniu tych taśm tracą nie poszczególne partie, a politycy w ogóle". Prawda, ale nie do końca. Tracą tylko politycy głoszący demokrację. Politycy tacy jak ja, od 40 lat mówiący, że demokracja to rządy złodziei - zyskują. Minister powiedział też: "To jest problem całej polskiej polityki - bo jeśli cokolwiek z tego, o czym tam jest mowa, znajdzie potwierdzenie w rzeczywistości, to będzie to dowód na to, że nie udało nam się wyplenić do końca nepotyzmu i kolesiostwa".
A to już jest dowcip. Jak jest demokracja i socjalizm, korupcja być MUSI. Tylko za PRL-u ukradło się cement z budowy czy papier toaletowy. PiS-owcy kradli też względnie mało. PSL też nie tak wiele: cała ta afera to kilkadziesiąt milionów. Dopiero z Brukseli przyszły przykłady, że kraść można miliardy. To stamtąd płynie zaraza. UE to impreza pod hasłem: "Aferzyści wszystkich krajów łączcie się!". Jak Unia długa i szeroka odbywają się dziennie setki takich narad, gdzie rozkrada się miliony urosów. Narady są w stylu: "Polska da 8 miliardów dla ratowania Grecji - Tusk dostanie w UE posadę za 50 000 miesięcznie". Ale nie złotych: urosów. Przed tygodniem pisałem: kto może, ten kradnie. Grabie grabią DO siebie. I jedyny na to sposób, to nie zmiana świń przy korycie, tylko LIKWIDACJA KORYTA.
Zmniejszyć aparat z 639 000 do 900 (to możliwe!) urzędników i pozwolić, by o wszystkim decydowali ludzie. Czyli MY. A nie ONI. A czy to możliwe? W PRL-u władza zatwierdzała nawet menu w restauracjach. Dziś tego nie robi i jedzenie jest tam znacznie lepsze. Bo knajpiarz boi się, że jeśli poda niesmaczne, to ludzie pójdą do konkurencji. I dokładnie tak samo można zlikwidować Ministerstwo Zdrowia, a także Ministerstwo Gospodarki czy Rolnictwa. Czy chłop bez ministra nie wie, jak orać, siać i żąć? Gdy Królestwo Polskie sięgało aż za Smoleńsk, miało 500 urzędników. I jakoś potrafili rządzić. Chociaż nie mieli ani jednego komputera czy choćby kserokopiarki.
Może właśnie dlatego...