Na dożynki w Siedlcach zjechali się urzędnicy i samorządowcy z całego województwa. Nic dziwnego! W specjalnym namiocie dla VIP-ów czekały dla nich darmowe frykasy. Każdy mógł jeść i pić tyle, ile dusza zapragnie! Obfite porcje przysmaków były dla nich ważniejsze niż zabawa ze zwykłymi obywatelami. Tym bardziej że zostali zaproszeni przez Adama Struzika (51 l.), znanego z zamiłowania do luksusu marszałka województwa mazowieckiego. I ani grosza nie musieli zapłacić za wykwintne dania im serwowane.
Jedzenie było wyśmienite. Unosiły się zapachy soczystych szynek, baleronów, salcesonów i kiełbas, które samorządowcy pałaszowali, przegryzając koreczkami serowymi. Nakładali sobie na talerze smakowite pierogi z kapustą i grzybami. Były wielkie pieczone kawałki kurczaka w duszonych pieczarkach i obficie oblane sosem grzybowym. Na stole stały też wielkie miski z rozmaitymi sałatkami - śledziową, jarzynową, grecką. Na deser każdy zajadał się wybornymi ciastami - murzynkiem, sernikiem, keksem czy szarlotką. Serwowano też jędrne czerwone winogrona, soczyste pomarańcze i kiwi.
Ale czymże byłaby urzędnicza wyżerka bez popitki? Panie sączyły czerwone wino, natomiast panowie raczyli się lokalnym przysmakiem - samogonem nalewanym do kieliszków wprost z ozdobnej dębowej beczułki.
- To skandal! Dlaczego politycy tak szastają publicznymi pieniędzmi? Wstydziliby się - denerwują się Anna (30 l.) i Andrzej (33 l.) Obercichowie, którzy przyszli na dożynki z córką Anią (3 l.).
Ile to kosztowało? Za sam dożynkowy namiot samorządu marszałek Struzik zapłacił 30 tys. zł.
Zapytaliśmy Martę Milewską, rzeczniczkę urzędu marszałkowskiego w Warszawie, ile wydano na urzędniczą wyżerkę. Niestety, odpowiedzi nie dostaliśmy...