Według sądu Dariusz P. zabił, bo chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. O warunkowe zwolnienie P. będzie mógł ubiegać się dopiero w 2049 roku. Będzie miał wówczas 77 lat.
Do pożaru domu jednorodzinnego w Jastrzębiu doszło w maju 2013 r. tuż przed godz. 2 w nocy. Zginęła w nim żona i czworo dzieci P., ocalał jedynie najstarszy syn. Jak ustalili biegli nie było śladów włamania do domu, a powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Ogień pojawił się na piętrze, paliły się część schodów i szafa.Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka P., a czteroletnia - w trakcie udzielania jej pomocy. Później szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Cała piątka pochowana jest w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju.
Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany w marcu 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób oraz usiłowanie zabójstwa szóstej. Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w grudniu 2016 r. przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sąd uznał, że P. zabił, bo chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. Skazał P. na dożywocie. Sąd Apelacyjny w Katowicach ustalenia te podtrzymał i również orzekł karę dożywocia.
Podpalacz działał tak, by pożar wyglądał na przypadkowy - w salonie przeciął kabel konsoli do gier, obok ułożył truchło myszy. Potem sugerował, że pożar spowodowało uszkodzenie kabla przez gryzonia. Miał jednak pecha. Mysz zbadano i okazało się, że była ona martwa już przed pojawieniem się ognia. Twierdził też, że w chwili tragedii był w warsztacie stolarskim w Pawłowicach. Jednak logowania jego telefonu temu przeczyły.
Przed pożarem Dariusz P. wysoko ubezpieczył rodzinę na życie w dwóch towarzystwach ubezpieczeniowych. Mógłby liczyć na blisko milion złotych odszkodowania.