Anna Matusiak jest wstrząśnięta tym, jak łatwo w tym kraju stracić dzieci. Urzędnicy ocenili sytuację rodziny jako ciężką. W dokumentach jako przyczyny tej sytuacji wymieniają: ubóstwo, bezrobocie, bezradność w sprawach opiekuńczo-wychowawczych i w prowadzeniu gospodarstwa, brak pracy i brak wykształcenia.
Przeczytaj: Rozpacz rodziców! Policja nie chce szukać zaginionych dzieci!
- Przecież to absurd. Piszą, że jestem bezdomna, a potem że źle zajmuję się gospodarstwem. Po prostu wynajmowaliśmy mieszkanie, bo nie stać nas było na własne. Tysiące rodzin w Polsce tak żyje - mówi kobieta.
Iwona Kaniecka z GOPS w Krzywdzie (wcześniej omyłkowo napisaliśmy, że w Łukowie) nie zgadza się z wersją wydarzeń rodziców.
- Oni niewłaściwie opiekowali się dziećmi, są notatki, że kiedy dzieci zachorowały, pracownicy ośrodka jeździli z policją do nich, zobowiązywali, żeby wezwali lekarza, to trwało kilka dni, i w końcu ponieważ rodzina nie wywiązała się z tych ustaleń, pracownicy GOPS sami wezwali lekarza i wszystkie dzieci trafiły do szpitala. Później GOPS wysłał informację o zaistniałej sytuacji do sądu i potem już decydował sąd - mówi dyrektor.
Zobacz też: Przerażeni rodzice Anna i Jerzy Matusikowie pytają dom dziecka: Komu sprzedaliście nasze maleństwa?!
- Ośrodek występował do sądu, żeby wysłał nam postanowienie, co z tymi dziećmi się stało, co zdecydowali, ale sąd nam odmówił udzielenia jakichkolwiek informacji. Według mnie na 100 procent poszły do adopcji. Nie wiem, czy były niedożywione, czy bardzo chore, nie znam szczegółów - dodaje.