Pani Urszula niedowidzi, jest po operacjach biodra, raka tarczycy i poważnej operacji ginekologicznej. Zajmuje 18-metrowe mieszkanie socjalne w Nowej Hucie. Wcześniej mieszkała w starej czynszowej kamienicy na krakowskim Kazimierzu. Gdy została sama, ze skromnej emerytury nie wystarczało już na czynsz. – Płacić przestałam w 2009 r. Czynsz wynosił 715 zł, a moja ówczesna emerytura nieco ponad 600 – opowiada. Kobieta z endoprotezą biodra ledwo wchodziła na ostatnie piętro, w zimie sama nosiła węgiel. Rudera była stale zalewana wodą, bo dach dziurawy, a w zimie zamarzało pranie. – Pięć lat pisałam o zamianę – mówi ze smutkiem, otwierając skrzynię z dokumentami. – O, proszę, dopiero w 2013 r. zlitowali się i dali mi to nowe lokum – dodaje.
Była pewna, że to koniec gehenny, ale dopadły ją stare długi. – Za poprzednie mieszkanie komornik żąda 30 tys. zł. Z tych 500, które po opłatach zostają mi na życie, od kwietnia będą mi zabierać 300! – dodaje łamiącym się głosem. Nie może sobie wybaczyć, że wysłała pismo z prośbą o umorzenie długu. Gdyby nie to, sprawa już dawno by się przedawniła. Ma żal do gminy, że zwlekała z przyznaniem jej lokalu socjalnego, przez co zadłużenie tak urosło. I teraz drży o przyszłość. Boi się, że komornik zabierze jej wszystko, co ma. Nawet ciśnieniomierz. Dlatego trzyma go w ukryciu, głęboko pod bielizną.
Zobacz także: Jak wyjść z pętli zadłużenia? PORADNIK