Policjantowi, który zajrzał do lodówki Lucyny D., zrobiło się słabo. Obok zamrożonych pulpetów leżały skostniałe niemowlęta. Ich ciałka pozawijane w folię i obrusy ułożone były w kolejnych szufladach zamrażarki.
Lucyna D. rodziła w domu, pierwsze dziecko powiła cztery lata temu, kolejne przed trzema laty. Ostatni chłopiec przyszedł na świat w piątek. Poród rozpoczął się w fabryce mebli, gdzie pracowała Lucyna D.
Sprzedawała dzieci?
Śledczy obserwowali Lucynę D. od kilku tygodni, bo jedna z koleżanek z pracy doniosła, że może handlować swoimi dziećmi. Kilka razy była w widocznej ciąży, a po dzieciach nie został żaden ślad. - Mam duży brzuch, bo choruję na wątrobę - tłumaczyła. Innym razem twierdziła, że to przez chorą tarczycę. W pracy przedstawiała nawet zaświadczenia od lekarzy o swoich chorobach.
Przez ostatnie miesiące brzuch znowu jej urósł. Kiedy w piątek w fabryce przy taśmie do pakowania mebli kobiecie odeszły wody, jej koleżanki były już pewne, że to kolejna ciąża.
A w poniedziałek Lucyna D. jakby nic się nie stało, pojawiła się w pracy. We wtorek z fabryki wyprowadzili ją policjanci.
Rodzina wiedziała?
Lucyna D. ze spokojem wyznała policjantom wstrząsającą prawdę. - Moi trzej synkowie są w zamrażarce w domu - powiedziała śledczym. - Trzymałam ich w zamrażalce, bo nie mogłam się z nimi rozstać - mówiła prokuratorowi podczas zeznań w Prokuraturze Rejonowej w Iławie.
Wszyscy zadają sobie pytanie, jak to możliwe, że przez tyle lat Lucynie D. udawało się ukryć morderstwa synów. Przecież mieszkała z mężem i czwórką żyjących dzieci. W ich domu mieszkali też dziadkowie.
Wczoraj dzieciobójczyni usłyszała zarzut potrójnego zabójstwa. Grozi jej dożywocie. Śledczy przesłuchują też jej męża Janusza D. (41 l.).
Nadkom. Anna Fic Z KWP Olsztyn: Przesłuchujemy całą rodzinę
- Trwają przesłuchania najbliższej rodziny Lucyny D. Policja sprawdza, kto bezpośrednio uczestniczył w zabójstwach noworodków i kto mógł o nich wiedzieć. Zabójstw dokonano w ciągu ostatnich pięciu lat.