O wielkim szczęściu w nieszczęściu może mówić 25-letni mieszkaniec okolic Łap (woj. podlaskie). Mężczyzna majsterkował na swoim podwórku, gdy nagle pośliznął się i upadł.
- Najpierw zabolała mnie ręka, a potem zauważyłem, że coś mi sterczy nad okiem. Przejrzałem się w lusterku samochodu i dopiero wtedy zrozumiałem, co się stało - wspomina majsterkowicz. W głowie 25-latka tkwił czerwony śrubokręt w izolacji elektrycznej!
Mężczyzna zapalił z nerwów papierosa i poprosił o pomoc sąsiada. Znajomy odwiózł go do szpitala w pobliskich Łapach, ale tamtejsi lekarze natychmiast odesłali pacjenta na oddział neurochirurgii szpitala w Białymstoku.
Poszkodowany przez cały czas był przytomny i podtrzymywał dłonią wbite w czaszkę ostrze, aby nie sprawiało mu bólu.
Operacji usunięcia narzędzia z czaszki podjął się neurochirurg dr Piotr Szydlik (42 l.). - Śrubokręt wbił się na głębokość 5 cm w płat czołowy mózgu. Na szczęście nie uszkodził większych naczyń. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że ta część mózgu nie odpowiada za najważniejsze funkcje życiowe człowieka - tłumaczy specjalista.
Po usunięciu śrubokrętu z głowy 25-latka lekarz musiał jeszcze załatać powstały w czaszce otwór. Teraz pechowy majsterkowicz będzie przyjmował antybiotyki, aby zapobiec możliwości zakażenia.