Mateuszek przyszedł na świat 8 sierpnia w szpitalu w Krasnymstawie. Poród naturalny przebiegł bez komplikacji, chłopczyk urodził się śliczny i zdrowy. Szczęśliwa Katarzyna Kapica wróciła z maleństwem do domu. Jednak cały czas odczuwała ból. Początkowo myślała, że to naturalne, szybko przejdzie, ale z każdym dniem było gorzej. Ból z krocza promieniował na pośladki, później objął prawie całe ciało. - W środku doszło do zmian chorobowych, myślałam, że już po mnie - wspomina. Gdyby nie to, że musiała zajmować się niemowlakiem i 2-letnią córeczką, pewnie nie dałaby rady wstać z łóżka.
Po trzech tygodniach od porodu znowu pojawiła się w szpitalu. Badanie wykazało, że wewnątrz ma gaziki opatrunkowe. Jakimś sposobem zostawił je tam ginekolog, który zszywał jej krocze. Lekarze wyciągnęli obce ciało. - Położna dziwiła się, że tyle wytrzymałam - wspomina pani Kasia. Wciąż jeszcze nie doszła do siebie. Ból pojawia się znienacka, ale nie trwa długo. Najważniejsze, że żyje.
- Przepraszamy - mówią zgodnie dyrektor szpitala i ginekolog, który zaliczył wpadkę. - Mogło do czegoś takiego dojść. Nikt nie jest nieomylny - przyznaje szczerze dr Zbigniew G. przyjmujący poród. Swój błąd lekarz z 39-letnim stażem pracy tłumaczy nawałem pracy. - Jeszcze raz przepraszam - kończy.
Piotr Matej, dyrektor krasnostawskiego szpitala, zapowiada, że wobec winnych zaniedbania wyciągnie konsekwencje. A pani Katarzyna zastanawia się nad skierowaniem sprawy do sądu. - Mogłam umrzeć. Moje dzieci zostałyby bez mamy - mówi.