Mroźna noc w Inowrocławiu (woj. kujawsko-pomorskie). Daniel W. (30 l.) nie spał, gdy odezwał się jego telefon. To SMS! Okrutna wiadomość. Przeczytał i wybiegł z domu.
Kilkanaście minut później był już w czynszówce, gdzie mieszkała jego konkubina. Przed świętami wyprowadził się od niej w złości. Myślał, że jeszcze wróci. Ale teraz nie ma już do czego.
Filipek leżał w łóżeczku. Martwy. Lekarz stwierdził zgon i kazał dzwonić po policję. Gdy funkcjonariusze spytali Natalię S. (21 l.), co się stało, odparła: "udusiłam".
Danuta Wiśniewska (53 l.) jeszcze niedawno bawiła się z wnukiem. Wciąż nie może zrozumieć, że Filipek nie żyje. I że za jego śmierć odpowiedzialna może być synowa.
- 4 września Filipek skończyłby dwa lata. Nie mogę w to uwierzyć, że ona go udusiła. Ja sama na 17 metrach kwadratowych wychowałam czworo dzieci. Nieraz było mi ciężko. Ale dzieci się nie zabija. Jak nie kochała dziecka, to mogła je oddać - szlocha.
Ale czy rzeczywiście nie kochała? Natalia S. mieszkała z Filipkiem w kamienicy przy ul. Toruńskiej. Zajmowała jeden pokój. W drugim mieszkała jej babcia, która zlitowała się nad nią i zabrała ją z domu dziecka. Swoich rodziców nie znała.
Sąsiedzi są wstrząśnięci tragedią. W ciasnym korytarzu wciąż suszą się ubranka Filipka. Śpioszki, rajstopki i bluzeczki, pocerowane, ale schludne. Niedawno widzieli matkę z dzieckiem na spacerze. - Natalia robiła wszystko, by jej synek miał więcej niż ona. Chciała dać mu miłość, ale chyba oszalała z biedy, a może to przez kłótnie z Danielem? - snują przypuszczenia znajomi. Niedawno Natalia urządziła pokój, by dziecku było przyjemniej. Od sąsiadki pożyczyła na to pieniądze. Miała oddać w ten wtorek