Było po północy. W jarocińskim barze Joker na peryferiach miasta zgasło światło, kelnerki zamknęły za sobą drzwi. Na to tylko czekał oprych, który zaczął wyłamywać okno. Sforsował je, wskoczył do środka. Ruszył prosto do lady barowej, na której stała puszka z pieniędzmi na leczenie i rehabilitację Dominika. - Było w niej około 3 tys. zł - szacuje Iwona Stefaniak (36 l.), kelnerka z baru. Musiał o niej wiedzieć, bo zabrał tylko puszkę i zwiał.
Pieniądze zbierane były dla chorego Dominika, który urodził się jako wcześniak z porażeniem dziecięcym. Kilka lat temu jego stan zaczął się dramatycznie pogarszać, potrzebna była specjalistyczna operacja ścięgien. - Po 3 latach w końcu uzbierałam prawie 200 tys. zł i polecieliśmy jesienią 2014 r. do USA na operację - mówi mama chłopaka. Wrócili, ale teraz konieczna jest rehabilitacja. To właśnie na ten cel klienci baru zostawiali datki. - Przez złodzieja nie wstanę na nogi - martwi się Dominik.
Pani Danuta opowiada, że syn ma pecha do złodziei. Ktoś ukradł mu już spod bloku trzykołowy rower, na którym ćwiczył. Innym razem z jego wózka inwalidzkiego rabuś porwał torebkę z dokumentami i pieniędzmi mamy... Złodzieja puszki z datkami wciąż szuka jarocińska policja.
Zobacz: Niepełnosprawny Krystian chciałby odpocząć od codziennych obowiązków: Nigdy nie byłem na feriach
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail