- Miał szansę na rozpoczęcie życia od nowa. Na udowodnienie, że jednak nie jest taki zły, że ludzie w naszej wsi nie muszą się już go bać, a okoliczne dzieci są bezpieczne, bo się zmienił. Bardzo chciałem w to wierzyć - mówi "Super Expressowi" Ryszard Data z Trzechla, ojciec aresztowanego porywacza. - Kiedy wyszedł z więzienia, przygarnąłem go do siebie. Dałem samochód, pomogłem załatwić pracę, która już na niego czekała. Wstyd mi za niego, niczego za kratami nie zrozumiał. Zawsze był nadpobudliwy. Trzeba go wykastrować, bo będzie krzywdził nadal - dodaje.
Mężczyzna nie kryje emocji, gdy mówi, jak bardzo zawiódł się na synu. - Mnie, ojca, mógł oszukać, ale omamił też sąd? - pyta. Bo to właśnie Sąd Apelacyjny w Szczecinie zdecydował w styczniu o przedterminowym zwolnieniu Ryszarda D. z więzienia, w którym odbywał karę 9 lat pozbawienia wolności za ciężkie pobicie 10-letniej Sylwii, swojej sąsiadki. Wcześniej aż pięciokrotnie Sąd Okręgowy w Szczecinie, powołując się negatywną opinię prokuratury i zakładu karnego, odmawiał skazanemu skrócenia kary. Dlaczego tym razem został więc warunkowo zwolniony?
- Ryszard D. w zakładzie karnym był kilkadziesiąt razy nagradzany. Nie sprawiał problemów. Sąd więc uznał, że można było mu dać szansę - tłumaczy Janusz Jaromin, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. Możliwe, że Ryszard D. zaczął odgrywać rolę grzecznego więźnia. Długo nie okazywał skruchy. W końcu uderzył się w piersi, ale tylko w jednym celu, by wyjść na wolność. On udawał, a sąd mu uwierzył, choć nawet służba więzienna miała inne zdanie. - Proces resocjalizacji skazanego powinien być kontynuowany - kwituje mjr Sebastian Matuszczak, rzecznik dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Szczecinie.
Ryszard D. miał nad sobą nadzór kuratora. Po wyjściu z więzienia spotkał się z nim 10 razy, ale jak widać i to nie przeszkodziło mu w powrocie na drogę przestępczą. W piątek wspólnie ze swoją konkubiną Elżbietą B. uprowadzili 12-letnią Amelkę z Golczewa. Chwilę po godz. 20 wciągnęli ją do samochodu. Zabrakło jej 130 metrów, by bezpiecznie dotrzeć do domu.
W poszukiwania Amelki zaangażowanych było 350 policjantów. Pomagali im strażacy i mieszkańcy. W akcji brał udział helikopter. Dziewczynkę udało się odnaleźć w nocy z piątku na sobotę. Była w porzuconym w lesie tico. Przerażona, ale cała i zdrowa. Natychmiast trafiła do szpitala w Nowogardzie. We krwi miała alkohol, który podali jej porywacze.
Zobacz: DRAMAT w Łodzi! 5-latek POWIESIŁ SIĘ na ramiączku od plecaka