Kiedy przed tygodniem Lenka dostała wysokiej gorączki, rodzice natychmiast zadzwonili po pomoc. - To nic groźnego. Nie wyślemy karetki. Możecie przywieźć córkę do szpitala sami - usłyszeli od dyspozytora pogotowia. Daniel Mucha pojechał z córką do lekarza w pobliskim Dobrym Mieście. Stamtąd małą pacjentkę skierowano do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie. Jednak szpital odmówił przyjęcia dziewczynki na oddział. Musiała wrócić do domu.
- Żona położyła córkę spać. W nocy obudziła mnie i pokazała krwawe plamy na skórze Lenki. Znowu pojechaliśmy do szpitala - opisuje zrozpaczony ojciec. Z relacji Daniela Muchy wynika, że dziewczynka trafiła na salę, gdzie leżały inne dzieci, a po kilku godzinach zaczęła konać. Reanimacja nic nie dała.
- Serce mi pękało, kiedy słyszałem płacz i krzyki umierającej córki. Przecież mogła żyć, gdyby lekarze udzielili jej pomocy zaraz po tym, jak się do nich zgłosiliśmy - mówi, dusząc łzy bólu, Daniel Mucha. - Nie daruję im tego!
- Prowadzimy śledztwo w sprawie śmierci dziewczynki. Wytypowaliśmy ponad 20 osób do przesłuchania - informuje Arkadiusz Szwedowski z Prokuratury Olsztyn-Południe.
- Za tak nagły rozwój sepsy odpowiadają bardzo złośliwe bakterie - meningokoki - komentuje sprawę Barbara Chwała, zastępca dyrektora olsztyńskiego szpitala.
Zobacz też: Sepsa zabiła supermodelkę