Służba zdrowia ma się dobrze. Ale tylko ta prywatna. Tymczasem w publicznych przychodniach i szpitalach jest tak źle, że nie sposób się już leczyć. Trzeba czekać wiele, wiele miesięcy, żeby dostać się do lekarza specjalisty. Co gorsza, kryzys dotknął szpitale.
Co chwila kolejne placówki informują swoich pacjentów o wstrzymaniu przyjęć. Powodem są pieniądze, których NFZ nie płaci szpitalom za nadwykonania, czyli za wyleczonych chorych. Problemy nie omijają szpitali dziecięcych, także tych, w których leczą się maluchy chore na raka. W tej sytuacji dyrektorzy szpitali ograniczają przyjęcia albo zadłużają się dalej. Placówki służby zdrowia są już winne m.in. dostawcom leków, sprzętu i pracownikom 10,7 mld zł. To jest nienotowany od 2003 roku niechlubny rekord.
Krystyna Kozłowska (56 l.), rzecznik praw pacjenta, mówi o zapaści w służbie zdrowia.
- Liczba skarg i wniosków osiągnęła już we wrześniu rozmiary nienotowane w latach ubiegłych - alarmuje pani rzecznik.
Problem zauważyli w końcu politycy. Jarosław Kaczyński (63 l.) zagroził ministrowi Bartoszowi Arłukowiczowi (41 l.) votum nieufności. - To jest wielki wstyd. Dzieci są nieleczone, nawet ciężko chore dzieci są odsyłane z oddziałów dziecięcych i to jest sytuacja, której żaden uczciwy uczestnik życia publicznego nie może tolerować - powiedział Kaczyński.
Nie musiał długo czekać na odpowiedź. - Pan prezes Kaczyński niedawno użył trotylu, a dzisiaj używa chorych dzieci jako oręża politycznego - gniewał się Arłukowicz.
Na szczęście ta awantura wyszła na dobre pacjentom. Instytut Matki i Dziecka od wczoraj normalnie przyjmuje chorych. Dziesiątki innych szpitali wciąż jednak mają problemy finansowe i nie leczą. Wczoraj o planach wstrzymania przyjęć poinformował dyrektor Instytutu Reumatologii w Warszawie Andrzej Włodarczyk (60 l.). Niemal natychmiast został on zwolniony przez ministra. - Zrobiono ze mnie kozła ofiarnego - skwitował dr Włodarczyk.
Aniela Żak (82 l.), zdruzgotana emerytka z Łodzi:: To jest nienormalna sytuacja
Aniela Żak (82 l.) z Łodzi kłopoty ze zdrowiem ma od dawna. Stąd jej liczne wizyty w poradniach. Wczoraj była na kontroli w gabinecie okulistycznym w szpitalu im. Jonschera. Gdyby się okazało, że musi w nim zostać na oddziale szpitalnym, nie znalazłoby się tam dla niej miejsce.
Szpital im. Jonschera jest jednym z czterech w województwie łódzkim, który z powodu wyczerpania kontraktu z NFZ nie przyjmuje już pacjentów.
- To nienormalna sytuacja - mówi pani Aniela. - Niedawno miałam badanie tomografem komputerowym głowy, istnieje podejrzenie, że mam guzka w mózgu. Konieczne są jednak jeszcze dodatkowe konsultacje. Być może po nich będę musiała się położyć do szpitala. I co wtedy?
Całe życie uczciwie płaciłam ubezpieczenie. I okazuje się, że na stare lata nie mogę liczyć na pomoc państwa. Na to, że bez problemu znajdę miejsce w szpitalu.