Dramat pana Jana z woj. lubelskiego - WYRZUCIŁA mnie, bo kocham akordeon [ZDJĘCIA]

2017-05-12 4:00

Akordeonistów było wielu, ale żaden nie poświęcił tyle dla ukochanego instrumentu, co Jan Wiejak (63 l.) z Krynki (woj. lubelskie). Jego rzewne muzykowanie tak rozwściecza żonę, że musiał się wyprowadzić z domu. Zamieszkał w przyczepie kempingowej, by móc dalej wygrywać oberki.

Konflikt wybuchł 4 lata temu. - Żona wróciła od córki z USA. Światowa kobieta się z niej zrobiła. Drażniło ją, kiedy wygrywałem oberki, mazurki, walce - opisuje muzyk. Zaczęły się sprzeczki, awantury. Akordeonista przeniósł się do pokoju na tyle budynku, ale na nic się to nie zdało. - Krzyczała, żebym się wynosił, bo ma mnie dość. Że ubliżam jej swoją kocią muzyką - żali się Jan Wiejak. Doszło do tego, że pani Bożena (62 l.) oskarżyła męża, że znęca się nad nią psychicznie, rzępoląc na harmonii. Sprawa czeka na swój sądowy finał.

A mężczyzna nie czekał i nie odłożył akordeonu na półkę. Wolał zamieszkać w przyczepie kempingowej niż przestać wygrywać swoje ulubione melodie. - Kiedy przebieram palcami po klawiszach, jestem w innym wymiarze. Czuję się błogo. Każda nuta wydobywająca się z akordeonu uspokaja mnie. Wolę mieszkać w nędznych warunkach, niż dać sobie odebrać to, co uwielbiam. Nie ma takiej osoby, która zabroni mi grania, nawet żona - mówi pan Jan.

ZOBACZ: EXPRESSEM: 21-latek wtargnął do pasieki i ukradł plastry miodu

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki