- Sądziłam, że pieniądze z programu Rodzina 500 plus mają być dla dzieci, a nie na opał czy proszki do prania - mówi rozgoryczona Beata Maciejun (36 l.), matka dziewięciorga dzieci: Roksany (16 l.), Cypriana (14 l.), Samanty (13 l.), Sary (11 l.), Nicoli (10 l.), Igora (9 l.), Luizy (8 l.), Oliwii (5 l.) i Carmen (2 l.). Kobieta wraz z mężem i dziećmi mieszka w 65-metrowym lokalu socjalnym. Ściany zaatakował grzyb, gniją meble i ubrania, a dzieci często chorują. Kiedy tylko ruszył program 500 plus, pani Beata zgłosiła się po pieniądze. Otrzymała 4,5 tys. zł. - Mogłam wreszcie kupić dzieciom wymarzonego laptopa i rowery, a kolejne wpłaty planowaliśmy odkładać na studia najstarszej córki - opowiada pani Beata.
Na początku maja, jak zwykle co trzy miesiące, złożyła wniosek do MOPS o zasiłek celowy na opłaty za mieszkanie, opał i środki czystości oraz na dofinansowanie posiłków. Wcześniej dostawała tytułem tego świadczenia ok. 2000 zł. Tym razem odpowiedź była odmowna. Z pisma, jakie przesłał do niej MOPS, wynika, że urzędnicy wliczyli pieniądze z programu Rodzina 500 plus do dochodu rodziny i dlatego odrzucili wniosek. "Pomoc społeczna nie służy do podnoszenia standardu życia" - czytamy m.in. w piśmie z MOPS, podpisanym przez zastępcę dyrektora, Marię Metelską.
Suwalszczanka zaskarżyła decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. - Poprosiłam również o interwencję panią premier. A jeśli nie pomoże, zwrócę się o pomoc do rzecznika praw obywatelskich. Nie pozwolę skrzywdzić swoich dzieci - zapowiada Beata Maciejun. Pytani przez nas wczoraj urzędnicy Ministerstwa Pracy, jak ognia unikali odpowiedzi, kto w tej sytuacji ma rację. Warto jednak podkreślić, że na stronach internetowych resortu wyraźnie jest napisane, że świadczenie wychowawcze 500 zł nie może być wliczone do dochodu przy ustalaniu prawa do innych świadczeń z pomocy społecznej...
Zobacz: To miał być prezent na Dzień Dziecka. 4-latek patrzył, jak mamusia i braciszek toną