Latami Grzegorz Adamiec (+55 l.) mieszkał w Monachium. Kiedy jednak dopadł go nowotwór, jego ostatnią wolą było, aby pochować go w rodzinnym Zabrzegu na Śląsku. Rodzina wynajęła firmę pogrzebową, która sprowadziła zwłoki do Polski. W kwietniu ciało zmarłego znalazło się w chłodni w jednym z lubuskich zakładów pogrzebowych. I zaczęły się problemy.
Bo firma odmówiła wydania ciała, argumentując, że jest zakażone. Co więcej, naliczyła rodzinie zmarłego koszty przechowywania - 250 złotych za każdą dobę. Pani Elżbieta odmówiła zapłacenia i tak sytuacja stała się patowa. Do grudnia rachunek opiewał na 60 tys. zł!
Pani Elżbieta postanowiła walczyć, a sprawie przyjrzała się bliżej inspekcja sanitarna. - Dopiero po tym właściciel zakładu zdecydował się wydać nam ciało ojca - mówi kobieta. I tak w czwartek zwłoki pana Grzegorza powędrowały w rodzinne strony.
Sprawa się zakończyła, choć dyrektor Polskiej Izby Pogrzebowej Dariusz Dutkiewicz nie kryje oburzenia. - Właściciel tej firmy pogrzebowej to czarna owca w naszym zawodzie, psuje wizerunek całej branży - grzmi pan dyrektor.
Czytaj też: SZOK! 42-latka KOPNĘŁA 2-letnie dziecko pod Bramą Floriańską