Danuta Radomska podlewała kwiatki na balkonie swojego mieszkania w poniemieckiej kamienicy położonej w centrum miasta. To był jej codzienny rytuał. Już jakiś czas temu kobieta zauważyła, że balkon nieco się odchylił od poziomu. Nie przypuszczała jednak, że jest w tak tragicznym stanie technicznym, że każdy, kto na nim staje, ryzykuje życiem. - Zgłaszałam zarządcy, że coś jest nie tak z moim balkonem, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że grozi mi takie niebezpieczeństwo, zwłaszcza że na moje zgłoszenia nie było odzewu. Nikt nie wziął się za naprawę - mówi pani Danuta.
Nagle podłoga balkonu oderwała się od balustrady. Zadziałała jak zapadnia. Pani Danuta runęła w dół razem z kwiatami w doniczkach. Kobieta mieszka na pierwszym piętrze, więc do ziemi miała około 5 metrów. Wypadek przeżyła, ale poturbowała się mocno. Lekarze podejrzewają u niej pęknięcie kręgosłupa. Na szczęście, kiedy doszło do tego wypadku, nikt nie szedł chodnikiem. W przeciwnym razie poszkodowanych byłoby pewnie więcej.
- Jestem w szoku. To straszne. Chciałam podlać moje kwiatki, a mogłam zginąć. Nigdy chyba już nie wyjdę na balkon. Zawszę będę czuła strach - mówi pani Danuta, która przebywa na oddziale neurochirurgii szpitala w Koszalinie.
Zobacz także: Radziwiłł wycofuje się z in vitro. Samorządy chcą pomóc parom