Akcja ratownicza ruszyła od razu. Pani Krystyna, właścicielka lokalnego sklepiku, nawiązała kontakt z masarnią z Hedwiżyna, a ta w ciągu kilku godzin dostarczyła mięso i podroby. - Wielką porcję skrzydełek z kurczaka przywiozły też dwie panie z Lublina. Nie chciały się nawet przedstawić - mówi sołtys Janusz Matacz (48 l.).
Każdego dnia bociany dostają blisko 100 kg pokarmu. - Z początku się bały i podeszły do kąsków dopiero po kilku godzinach. Następnego dnia już czekały - relacjonuje Henryk Zalewski (44 l.), który nadzoruje dokarmianie.
Za kilka dni zima ustąpi i podkarmione stado ruszy dalej. Chyba że tak mu się spodoba w gościnnej wsi, że zostanie na dłużej.