Dramat pszczelarza z Podkarpacia: Kubuś Puchatek wyżera mi ule

2017-08-05 7:00

Piotr Blajer (41 l.) ze wsi Chorzów to największy producent miodu na Podkarpaciu. Ale jego życie nie jest tak słodkie jak produkty, które wytwarza. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest... niedźwiedź łasuch.

Pan Piotr prowadzi pasiekę z tysiącem uli i wytwarza setki litrów miodu rocznie. Jednak od dwóch tygodni niedźwiedź, który zadomowił się w pobliskim lesie, nie daje mu żyć. - Przychodzi prawie każdej nocy i rozwala po jednym ulu. Najgorsze, że zjada nie tylko miód, ale i całą pszczelą rodzinę - to jakieś 60 tys. owadów. Zniszczonych przez niego rojów nie da się już odtworzyć. Ten żarłoczny wandal narobił mi już strat na ponad 7 tys. zł! - mówił załamany pszczelarz. - Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie chce mi w żaden sposób pomóc. Twierdzi, że niedźwiedź to wolno żyjące zwierzę i nic nie można zrobić. W innych częściach Polski montuje się elektroniczne pastuchy albo zabiera agresywnego misia do parku narodowego - dodaje pan Piotr.

Rzecznik prasowy rzeszowskiego oddziału RDOŚ Łukasz Lis mówi, że w tej chwili można tylko sporządzać raporty ze zniszczeń i wypłacać odszkodowania. - Sytuacja się nie zmieni, dopóki nie dostaniemy pieniędzy na odstraszające elektroniczne pastuchy oraz na odpowiedni sprzęt do przewożenia niedźwiedzi - rozkłada ręce.

Korzysta z tego kudłacz łakomy niczym Kubuś Puchatek. Codziennie bezceremonialnie zjada dorobek życia pszczelarza. A Piotr Blajer jest bezradny, bo niedźwiedzie są pod ścisłą ochroną. - I co mi zrobisz?! - śmieje się mu w twarz brunatny łasuch, oblizując pysk wymazany zrabowanym miodem.

Zobacz: Pogoda na weekend 4-6 sierpnia: IMGW ostrzega przed upałami 3. stopnia i gradobiciem

Przezcytaj też: Pogoda Woodstock 2017: zabierzcie parasole do Kostrzyna nad Odrą!

Polecamy: Gigantyczna kolejka na Giewont. Postoisz nawet kilka godzin

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki