Ta obrączka była dla niej świętością. I najcenniejszą rzeczą, jaką posiadała. Kiedy pani Agata oddawała ją na zawsze, przed oczami miała swój ślub... moment małżeńskiej przysięgi.- Nic się teraz nie zmieni. Będziemy nadal się kochać, będziemy rodziną... - pociesza samą siebie.
Zrobiła to dla swoich dzieci. Piotr (18 l.), Justyna (17 l.), Paweł (15 l.), Agnieszka (14 l.), Dawid (13 l.), Jakub (10 l.), Brajan (8 l.), Nikola (7 l.), Wiktor (6 l.), Wiktoria (6 l.) i Bartosz (3 l.) muszą przecież coś jeść.
- Nigdy nie żałowałam, że mam tak dużą rodzinę. Wszystkie swoje dzieci kocham nad życie - mówi kobieta.
Przez długi czas państwo Pawlikowscy radzili sobie całkiem nieźle. Choć żyli skromnie i nie starczało na zbytki, nikomu się nie skarżyli.
- Mąż jest murarzem, pracował w Niemczech. Gdy od rana do nocy ciężko pracował na budowach i przysyłał pieniądze, wiązaliśmy koniec z końcem - opowiada.
Dobra passa nagle się jednak skończyła. Z dnia na dzień pan Henryk (37 l.) został bez pracy, a spokojne życie 13-osobowej rodziny zamieniło się w piekło. Pieniądze, które rodzina dostaje od gminy, nie wystarczają na wiele. Dlatego gdy głód zajrzał im w oczy, pani Agata podjęła jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu.
- Nie miałam innego wyjścia - mówi. Za te 200 zł, które dostała, kupiła dzieciom jedzenie. - Chleb, coś do chleba, mięso, herbatę - wylicza. Pieniądze jednak szybko się rozeszły. I powrócił strach o jutro...
- Każdego dnia martwimy się, co trzeba kupić dzieciom i na co nie mamy pieniędzy - smutno opowiada pani Agata i dodaje, że mąż wciąż szuka pracy, ale z samego szukania pieniędzy nie ma...