Mama Damiana ma drugie dziecko. Też jest bardzo chore.
- Córka wyprowadziła się od nas, bo musi się nim zająć. Zostaliśmy z Damianem sami - tłumaczy pani Elżbieta.
Ich każdy dzień to walka o przeżycie, ale kobieta się nie załamuje. Ma nadzieję, że zdarzy się cud. Pragnie, by wnuczek kiedyś powiedział do niej "babciu" i sam usiadł. Do tego jednak daleka droga.
Najgorszy jest brak pieniędzy na leki, rehabilitację, nawet jedzenie. Dlatego głód jest częstym gościem w domu Elżbiety.
PRZECZYTAJ TEŻ: Chory 6-latek siedział całą noc w rzece
- Nieraz opadam z sił - opowiada kobieta. - Sama głoduję, ale wnukowi muszę zapewnić jakieś posiłki. Snuję się na nogach z wycieńczenia, bo wszystko oddaję Damiankowi. Na dodatek nie otrzymuję zasiłku opiekuńczego, za który mogłabym kupić jedzenie. A przecież wnuczek musi utrzymywać odpowiednią dietę. Powinien mieć mleko w proszku i dietetyczną wędlinę. Nie mogę go karmić tym, co jedzą wszyscy. Ponadto leki, które Damian musi zażywać codziennie, kosztują majątek - żali się.
Pani Elżbieta dziesięć razy obraca w ręku każdy grosz, nim go wyda. Ma 1200 zł emerytury. Damian dostaje 800 zł renty.
- Na leki i pampersy wnuczka wydaję miesięcznie 700 zł. Prąd kosztuje mnie 80 zł, gaz 50 zł, telefon 80 zł, a za mieszkanie płacę 500 zł. Ubranie dla wnuczka, które szybko się niszczy, kosztuje średnio 100 zł miesięcznie. Dietetyczne mleko to kolejne 200 zł - wylicza kobieta. - Na jedzenie zostaje nam niespełna 300 zł miesięcznie. To jest 5 zł dziennie na osobę! Nie sposób za to wyżyć. Najpierw więc karmię wnuczka, a później dojadam, co zostaje. Chodzę do sklepów, proszę o skrawki wędliny i mięsa. Ale ile można żebrać? - pyta, głaszcząc głowę chorego chłopca. Damian lekko się uśmiecha, wyczuwając ciepło dłoni babci...
Jeżeli ktoś chce pomóc Damianowi i jego babci, może wpłacać pieniądze na konto nr 74922100000013563030000010 z dopiskiem "Pomoc Damianowi"