Był upalny dzień. 23-letni Mateusz P. z Łukowicy (woj. małopolskie) z grupą znajomych pojechał nad Solinę - największe jezioro w Bieszczadach. Przyjaciele dobrze się bawili w Polańczyku, a wieczorem poszli się schłodzić do wody. Jezioro solińskie słynie z tego, że jest bardzo zdradliwe, na jego dnie są uskoki, w niektórych miejscach ma nawet 30 metrów głębokości.
Nagle Mateusz i jego koleżanka zaczęli się topić. Dziewczyna miała szczęście, usłyszał ją mężczyzna z lądu i rzucił się jej na ratunek. Młodemu strażakowi już nie zdążył pomóc. Jego ciało znaleźli dopiero płetwonurkowie. To pierwsza ofiara niebezpiecznego jeziora w tym roku. Oby też ostatnia!
Niestety zapowiada się, że zdradliwe wody jak każdego lata pochłoną kolejnych pechowych kąpielowiczów. Bardzo niebezpiecznie zapowiada się już najbliższy weekend - pierwsze dni wakacji, a do tego fala morderczych upałów przelewa się przez nasz kraj. Wielu będzie szukało ochłody w wodzie. Apelujemy o szczególną ostrożność!
- Uważajmy nad wodą, każdego roku dochodzi do bardzo wielu wypadków, które kończą się utonięciem, a przecież wystarczy przestrzegać kilku zasad bezpieczeństwa - poucza nadkomisarz Katarzyna Cisło z KWP w Krakowie.
Po pierwsze - zapomnijmy o piciu alkoholu nad wodą, mimo iż piwo w upał smakuje znakomicie. Po drugie - pilnujmy dzieci i nie wchodźmy do wody, gdy jesteśmy rozgrzani plażowaniem. Kąpmy się pod okiem ratownika.
Zobacz: Kompletnie pijane dzieci skoczyły do rzeki! Uratowali je policjanci