Andrzej Rybiński i jego największa rodzina muszą jakoś żyć po wielkim dramacie. W ich rodzinie zdarzyła się tragedia, w wyniku tzw. śmierci łóżeczkowej zmarł jego 4-miesięczny wnuczek Kubuś. O tragedii Rybiński poinformował pismo Rewia.
- To była śmierć łóżeczkowa - mówił pan Andrzej. - Żona próbowała wnuczka reanimować, ale... - dla piosenkarza to jest jeszcze zbyt bolesne przeżycie, aby o nim mówić, mimo że minęło już kilka miesięcy od tej tragedii.
Rodzice Kubusia: Kacper wraz z żoną Karoliną, wiedzieli, że małego dziecka nie da się już uratować, dlatego zdecydowali się na przeszczep - podarowali jego serce i wątrobę innym dzieciom, które potrzebowały nowych organów:
– Jest w tej historii mały pocieszający nas promyk. Nasz Kubuś nie umarł całkiem. Dzięki jego serduszku, wątrobie żyje i żyć w zdrowiu będzie trójka dzieci. Życzę im tego, życzę ich rodzicom. Mi z tą myślą łatwiej jest żyć po tym wszystkim - powiedział dla Rewii Rybiński. – Nie chcę moralizować, ale jeśli dzieje się tragedia, to... żeby nie była bezsensowna, żeby coś za nią szło. Ratowanie życia małego człowieka, albo dorosłego - dodał piosenkarz.
Mamy nadzieję, że pan Andrzej i jego rodzina mają się już lepiej. Bardzo współczujemy takiej tragedii i mamy nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej.
Zobacz też: Hołdys musiał pić! Muzyk Andrzej Rybiński tłumaczy chamskie zachowanie piosenkarza