Jak to się stało, że Marcel (†3 l.) wszedł do pralki? Dlaczego zatrzasnęły się za nim drzwiczki? Jak długo był w bębnie i dlaczego rodzice, którzy byli w domu, nie zauważyli, że coś złego dzieje się z ich dzieckiem? Na te wszystkie pytania ma odpowiedzieć śledztwo, które prowadzi słupska prokuratura.
Bardzo wstępne ustalenia wskazują na to, że rodzeństwo się bawiło, a rodzice odpoczywali. Marcel miał skryć się przed siostrą w pralce. Według śledczych, w pewnym momencie do pokoju rodziców przyszła pięcioletnia córka i powiedziała, że nie ma brata. Rodzice od razu zaczęli go szukać. Dziecko w pralce znalazł ojciec.
Gdy chłopiec został wyciągnięty z bębna pralki, nie oddychał. – Akcja reanimacyjna w mieszkaniu trwała dwie i pół godziny. Dziecko trafiło do nas w stanie krytycznym. Do godz. 2.20 lekarze walczyli o jego życie. Niestety, zmarło – mówi Małgorzata Żuchlińska, pielęgniarka oddziałowa z oddziału ratunkowego szpitala w Słupsku. Prokuratorzy prowadzą postępowanie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Rodzice chłopca byli trzeźwi.