Zwyczajny dzień w zespole szkół w Grudziądzu (woj. kujawsko-pomorskie). Wtorek, godz. 12.30. Klasa 2 B skończyła zajęcia. Dzieci wychodzą z sali i idą do szatni. Potem na boisko, skąd odbierają je rodzice. Nikt nie zauważył, że wśród nich nie ma Szymona, który został uwięziony w klasie. Jak to się stało, że chłopiec został sam - próbują ustalić śledczy. Możliwe, że został uwięziony tam przez nauczycielkę za karę lub po prostu o nim zapomniała. Śledczy ustalają też, czy chłopiec, widząc mamę, wyskoczył do niej przez okno, czy też otworzył okno, by wezwać pomoc i wtedy wypadł. Prokuratorzy przesłuchają dzieci, które znają okoliczności wypadku. - O, leci plecak Szymka, a teraz Szymek! - krzyczały dzieci.
Po upadku z drugiego piętra ośmiolatek wstał i poszedł do mamy. Kręciło mu się w głowie. Bolał go brzuch. Natychmiast trafił na stół operacyjny z podejrzeniem zapalenia otrzewnej. Lekarze zapewniają, że za trzy dni wyjdzie do domu. Rodzice przez całą noc czuwali przy nim w szpitalu. Nie byli w stanie rozmawiać z dziennikarzami.
Nauczycielka nie chciała powiedzieć nam, dlaczego zamknęła dziecko w klasie. Na pewno na te pytania będzie musiała odpowiedzieć śledczym, którzy sprawdzają, czy nauczycielka należycie opiekowała się dzieckiem.
- Poprosimy kuratorium o dokumenty wyjaśniające, jakie procedury obowiązują w szkole. Po dokładnej analizie dokumentów i przesłuchaniu świadków będziemy zastanawiać się, czy komuś zostanie przedstawiony zarzut czy też nie - mówi nadkomisarz Marzena Solochewicz-Kostrzewska z grudziądzkiej policji.
Zobacz też: Rok trzymali ją w szopie! Nie myła się, miała odleżyny i rany na całym ciele