Placówkom grozi paraliż, ponieważ nie ma kim obsadzać dyżurów. W Rzeszowie 1 stycznia nie działała nocna pomoc medyczna, a w kolejne dni będzie przyjmować pacjentów tylko co drugą dobę. W Szpitalu Wolskim w Warszawie zamiast czterech medyków w szpitalnym oddziale ratunkowym dyżurowało w święta tylko dwóch. Szpitale wymagają też teraz, by medycy dyżurowali na kilku oddziałach jednocześnie. Taką możliwość wprowadziło niedawno Ministerstwo Zdrowia. - Pacjenci muszą dużo dłużej czekać na pomoc lekarza i mają gorszą opiekę. Nie ma czasu na szczegółowe badanie, bo na jednego medyka przypada dwa, trzy razy więcej pacjentów niż dotychczas - mówi Jarosław Biliński z Porozumienia Rezydentów.
Jeszcze gorzej będzie za trzy tygodnie. - Dyrektorzy w całej Polsce skomasowali nasze dyżury. Na połowę stycznia przypadają wszystkie, które powinniśmy odbyć w ciągu trzech miesięcy. W lutym szpitale będą zamykane - przewiduje Bartosz Fiałek, rezydent z Bydgoszczy. Jednak Ministerstwo Zdrowia nie dostrzega problemu. - Mimo starań buntujących się lekarzy w żadnym szpitalu w Polsce nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia pacjentów - stwierdził w rozmowie z RMF FM minister zdrowia Konstanty Radziwiłł (60 l.). Jego zdaniem lekarze, którzy odmawiają pracy na dyżurach, robią to z rozmysłem, żeby skomplikować pracę szpitali.
Zobacz: W takich warunkach rodziła partnerka Koterskiego. ZDJĘCIA zrobione 3 godziny przed porodem