Życie Agnieszki i jej męża Andrzeja (44 l.) przez 23 lata małżeństwa układało się jak w bajce. Doczekali się dwójki wspaniałych dzieci, mają wspólne zainteresowania i wciąż są w sobie zakochani. Oboje też noszą mundur Straży Granicznej. Ich szczęście legło w gruzach 8 lutego tego roku. Pani Agnieszka z ośmioma kolegami z pracy wracała z ćwiczeń na strzelnicy w Białymstoku do jednostki w Szudziałowie. Nagle kierowca służbowego land rovera stracił panowanie nad kierownicą i terenówka dachowała w przydrożnym rowie.
- Żona zadzwoniła do mnie jeszcze z wraku, ale w jej głosie nie było słychać paniki - opowiada mąż kobiety. Jej stan jednak pogarszał się z każdą chwilą.
- Gdy trafiła na stół operacyjny, lekarz powiedział, że jeśli nawet przeżyje, to czeka ją wózek inwalidzki - wspomina smutno pan Andrzej.
Wola życia jego żony okazała się jednak silniejsza niż śmierć. Kobieta przeżyła i teraz - wspierana przez najbliższych i przyjaciół ze Straży Granicznej - walczy o swój powrót do sprawności w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym.
- Agnieszka jest twarda, ma silny organizm i wierzymy, że wkrótce stanie na nogi - mówi pan Andrzej. Niestety, dalsze leczenie kosztuje. Osoby, które chciałyby wspomóc panią Agnieszkę, prosimy o kontakt, tel. 22 515 91 00.
Zobacz: Tragiczny wypadek w kopalni pod Gliwicami. Nie żyje 33-letni górnik