Nagły wzrost kursu franka szwajcarskiego wywołał ogromną panikę wśród mieszkańców naszego kraju. Tysiące osób zapożyczyło się w szwajcarskiej walucie przede wszystkich na budowę wymarzonego domu. Teraz boją się, że mogą je stracić, jak choćby pani Anna Zajączkowska. Jedenaście lat temu wzięła kredyt we frankach szwajcarskich na budowę domu o równowartości 250 tys. złotych. - Nawet nie wiedziałam, w co zostałam wmanewrowana - mówi w rozmowie z fakt.pl. Wszystko było dobrze, gdy spłacała regularnie raty. Problemy zaczęły się pięć lat temu, kiedy cena franka zaczęła rosnąć. - Próbowałam negocjacji z bankiem, ale ten twardo obstawiał przy swoim. Stwierdził, że mam oddać pieniądze, a jak nie mam - to muszę sprzedać dom - dodaje. Mimo, że kobieta miała kredyt już sześć lat i spłacone 140 tys. złotych, bank zażądał od niej jeszcze 300 tys. złotych. Dom pani Anny miał zostać zlicytowany, jednak oddała sprawę do sądu i tylko przez to sprzedaż udało się zablokować. Obecnie walczy przed sądem o swój dom i daje rady wszystkim, którzy mieli taką samą sytuację jak ona.
Przeczytaj też: Opinie. Janusz Szewczak: Frank szwajcarski może być nawet po 6 złotych
Za późno na pomoc?
Brak jakichkolwiek działań ze strony rządu otwarcie krytykuje dr Mariusz Andrzejewski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Jak podkreślił, politycy w ogóle nie przygotowali się na taką sytuację. - To nie są jakieś zwykłe zmiany kursów, to jest sytuacja nadzwyczajna. Na taką sytuację rząd powinien być przygotowany. Dotychczas politycy nie zrobili niczego, bo żyją w przeświadczeniu, że rynek sam reguluje tę kwestię i będzie ją zawsze regulował w sposób, który nie zagrozi "frankowiczom" i gospodarce - mówi w tvn24.bis.pl. Czy zatem jest jeszcze szansa, aby pomóc zadłużonym osobom? - Zadłużeni we franku są w dobrej sytuacji, dopóki jego kurs oscyluje w okolicy 4,15-4,20 zł. Dzisiaj ta granica została przekroczona i kredytobiorcy nie zyskują, tylko tracą. To jest niebezpieczne dla gospodarki i systemu oraz niekorzystne dla banków, rządu i samych "frankowiczów". Należało się wcześniej zabezpieczyć, ale nie zrobiono niczego, wręcz uciekano od tego problemu - dodaje Andrzejewski.
Zobacz też: Frank szwajcarski po 5 zł! Jakie będą tego konsekwencje?
Czy rząd pomoże ludziom?
Bardzo ważną kwestią jest jak zachowa się rząd Ewy Kopacz w obecnej sytuacji. Pomoże czy nie? Minister gospodarki Janusz Piechociński powiedział, jeśli trzeba będzie zadłużone osoby otrzymają wsparcie państwowe. - Frankowicze nie zostaną na lodzie. Prowadzone są rozmowy z bankami, a jeśli będzie taka potrzeba, rząd w większym stopniu wesprze osoby spłacające kredyty we frankach szwajcarskich. Jak zapewnił rząd, rozmawia o obecnej sytuacji z bankami. Dalsze kroki uzależnione są od sytuacji, jaka będzie panowała na rynkach. - Jeśli frank zejdzie poniżej 4 złotych, będziemy mieli inną presję na dokonywanie zmian w regulacjach. A, jeśli utrzyma się dłużej (...), to trzeba będzie myśleć o planie racjonalnego wsparcia - mówił Piechociński w rozmowie z tvp.info.pl. Leszek Miller, który był gościem w porannym programie Radia Zet proponuje przewalutowanie kredytów we frankach szwajcarskich według kursu "sprzed roku, czy półtora roku", natomiast różnicę banki powinny zwrócić kredytobiorcom. - To powinien być kurs z takich normalnych, dopuszczalnych granic walutowych. Prowizja, która wynika ze spreadu powinna być albo zwrócona, albo o tą kwotę powinien być zmniejszony kredyt - mówił były premier u Moniki Olejnik w programie "Gość Radia Zet".
Zobacz: Kurs franka szwajcarskiego. Było 5 zł, czy może być drożej? Kiedy frank STANIEJE?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail