Na ul. Pułtuskiej zawsze było zacisznie. Mieszkańcy chwalili sobie, że ich osiedle - choć blisko centrum miasta - dalekie jest od miejskiego zgiełku. Ale to się skończyło, gdy pobliski szpital wybudował nowy pawilon zasilany przez nowy transformator.
- Zgroza! To diabelstwo nieustannie wydaje z siebie jednostajny dźwięk. Coś jakby warczenie. Doskonale słychać to nawet w dzień, a co dopiero w nocy! Oka nie można zmrużyć! Przez ten transformator jesteśmy już psychicznie i fizycznie wyczerpani - pomstuje Wojciech Drwal (29 l.). - Od tego wszystkiego nabawiłem się już nerwobólu. Tyle razy prosiliśmy szpital, żeby coś z tym zrobił, i nic. Mamy tego dość! - dodaje zdesperowany mężczyzna.
Wtórują mu inni udręczeni mieszkańcy ulicy Pułtuskiej, których w sumie jest blisko 200. - W szpitalu obiecywali, że to chwilowe. Ale minęło już kilka miesięcy, a transformator jak warczał, tak warczy - dodaje Barbara Berdychowska (70 l.).
Co na to dyrekcja szpitala? W piśmie przesłanym mieszkańcom sama przyznała, że dopuszczalne normy hałasu zostały przekroczone! Szef placówki pułkownik Wojciech Tański dodaje jednak, że zrobi wszystko, aby transformator wyciszyć. Kiedy? Tego nie sprecyzował. A mieszkańcy nie chcą dłużej czekać. - Nie mamy nic do szpitala, wiemy, jak ważną pełni rolę. Ale tak żyć się nie da. Oddajemy sprawę do sądu - kwitują.
Zobacz: Narzeczony zgwałcił ją nogą od stołka! DRAMAT pani Renaty