Minister sprawiedliwości powiedział również, że ma "wątpliwości co do szczerości intencji rosyjskich przywódców". - Niestety te wątpliwości sie pogłębiają - dodał.
Całą sytuację Gowin ocenia jako próbę odwrócenia uwagi od działań strony Rosyjskiej. - To jest trochę tak, jak ktoś krzyczy "łapać złodzieja" po to, żeby odwrócić uwagę od siebie - uważa. Zapewnia jednocześnie, że nikt z Polski nie odpowiada za publikację drastycznych fotografii.
Minister ocenił jednocześnie, że współpraca z Rosją w sprawie śledztwa "nie układa się najlepiej". - Jeżeli Rosja chce zapracować sobie na pozycję kraju przestrzegającego standardów demokratycznego państwa prawa, to oczekujemy, że w sprawie publikacji tych zdjęć działania będą mniej opieszałe niż w sprawie zwrotu wraku - powiedział Gowin.
We wtorek polskie media ujawniły, że na rosyjskich stronach internetowych znajdują się drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej. Wśród nich są również zdjęcia ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zdaniem ABW, fotografie pojawiły się 28 września na rosyjskich stronach internetowych. Agencja poinformowała, że zostały one opublikowane i rozpowszechnione również na serwerach w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i na Ukrainie. Rosyjskie i ukraińske strony, po interwencji ABW zostały zablokowane. Zdjęcia jednak wciąż dostępne są na stronach niemieckich i amerykańskich. Powodem braku ich blokady są ograniczenia prawne, które obowiązują w tych krajach.