Dzięki Trasie Śląskiej kierowcy omijaliby zatłoczone ulice w dzielnicach Górna i Widzew. W projektach wszystko wyglądało kolorowo, ale rzeczywistość okazała się szara.
Łódzcy drogowcy pół roku temu zabrali się za budowę drogi, nie mając w ręku wszystkich niezbędnych pozwoleń na rozpoczęcie prac. Efekt jest taki, że droga, po której mogłyby jeździć samochody, urywa się w polu i świeci pustkami. A przy wlocie na urywającą się szosę postawiono znak "ślepa ulica".
Najgorsze jest to, że urzędnicy odpowiedzialni za ten bubel, nie mają sobie nic do zarzucenia, a zakończenie robót w polu argumentują... zmianami we wcześniejszych planach. - Zdecydowaliśmy, że najpierw zmodernizujemy ulicę, z którą Trasa Śląska ma się połączyć, a dopiero później będziemy kontynuowali jej budowę - tłumaczy Joanna Wojtasik (28 l.) z Zarządu Dróg i Transportu Urzędu Miasta Łodzi. W ten sposób, dzięki idiotyzmowi urzędników z łódzkiego ratusza, kierowcy jeszcze przynajmniej rok będę musieli czekać na swoją obwodnicę. O ile oczywiście plany znów się nie zmienią.