Konia z rzędem temu, kto spróbuje przejechać przez Warszawę, kierując się jedynie drogowskazami. Nie dość, że wiele z nich jest zniszczonych i ledwie się trzyma, to jeszcze wskazują drogę w taki sposób, że nawet najlepszy kierowca prędzej czy później się zgubi.
- Najgorzej jest na Trasie Siekierkowskiej. Jest fatalnie oznakowana. Nie wiadomo, który zjazd dokąd prowadzi - mówi Jerzy Klich (28 l.), informatyk. - Za każdym razem, jak chcę zjechać z trasy na ul. Bora Komorowskiego, trzy razy się zastanawiam, jak mam jechać - zaznacza.
Ale nie tylko ta trasa jest nieprzyjazna dla kierowców. Nie lepiej jest na Trasie Łazienkowskiej. Na wschód od pomnika Lotnika nie ma żadnej informacji, która poprowadziłaby kierowcę do Lublina. Nawet u zbiegu Ostrobramskiej i al. Stanów Zjednoczonych nie ma takiej informacji.
Fatalnie oznakowanych tras jest jeszcze więcej. Na Toruńskiej kompletnie nie wiadomo, jak jechać, żeby bez problemu dostać się z Pragi na Modlińską. Na rondzie Starzyńskiego pojawia się informacja o tajemniczej obwodnicy, której nikt w Warszawie nie widział. Przykłady można mnożyć.
Mimo że w Warszawie pojawiają się nowe inwestycje, nikt nie dba o oznakowanie ulic. Tak było w przypadku odbudowy ślimaków na Trasie Łazienkowskiej. Przed ul. Saską nikt się nie pokusił o ustawienie informacji, że jest to ostatni moment, żeby dostać się do Wału Miedzeszyńskiego.
- Jeżdżę po całej Europie. Nigdzie nie ma tak złego oznakowania ulic, jak w naszej stolicy - mówi Marian Delkowski (45 l.), kierowca ciężarówki. - Nawet w Rumunii się nie zgubię, a jak tylko wjeżdżam do stolicy, od razu nie wiem, jak mam jechać, żeby dotrzeć tam, gdzie chcę - zaznacza.
Dopóki stolica nie będzie miała obwodnic, musi być dobrze oznakowana. Źle ustawione drogowskazy mogą doprowadzić do wypadku, kolizji i korków. Urzędnicy muszą pamiętać, że oznakowanie ulic musi być jasne i zrozumiałe. Nawet dla obcokrajowców.