Donald Tusk ma ogłosić w piątkowym wystąpieniu w Sejmie, że składki ZUS będą płacone od wszystkich umów - czyli także od umów-zleceń i o dzieło. Do tej pory pracodawcy nie byli do tego zobowiązani, a pracownik, jeśli chciał, mógł się ubezpieczyć sam.
Ten sam Donald Tusk przez ostatnie cztery lata nie gardził zatrudnianiem specjalistów w Kancelarii Premiera na "śmieciówkach". Ilu dokładnie? Tego nie wiadomo, ale wiadomo, że na ich płace idą gigantyczne kwoty. Jak wynika z raportu Fundacji Republikańskiej, od 2008 r. do 2011 r. szef rządu na umowy-zlecenia w kancelarii wydał ponad 3,2 mln zł. A na umowy o dzieło blisko 800 tys. zł.
Jakby tego było mało, na "śmieciówkach" zatrudniano też w urzędach podległych premierowi. Przykłady? W Krajowej Szkole Administracji Publicznej w ciągu czterech lat na same umowy o dzieło poszło ponad 6 milionów złotych.
- Wychodzi na to, że oprócz oficjalnego przyrostu etatów mamy do czynienia ze wzrostem liczby "ukrytych" urzędników w administracji rządowej. To podwójna moralność Tuska - ocenia poseł PiS Przemysław Wipler (34 l.).
Jego zdaniem w przypadku konieczności odprowadzania składek od "śmieciówek", Kancelaria Premiera będzie te składki płacić za swoich pracowników. W przypadku prywatnych firm ten obowiązek pracodawca przerzuci na pracownika. W praktyce oznacza to, że większość Polaków na umowy o dzieło zarobi mniej aniżeli dotychczas.