Jest prawnuczką prezydenta Stanisława Wojciechowskiego (84 l.) oraz premiera Władysława Grabskiego (64 l.), który zapisał się w historii jako autor reformy walutowej przed II wojną. W młodości była harcerką. Ukończyła socjologię na Uniwersytecie Warszawskim. Ale karierę związała z filmem i kulturą. Z mężem, znanym reżyserem Janem Kidawą-Błońskim (mają syna Jana), produkowała filmy i programy telewizyjne. Jednym z ich największych sukcesów jest film "Skazany na bluesa".
Zobacz też: Małgorzata Kidawa-Błońska: Społeczne zero tolerancji
Mimo takiej biografii Małgorzata Kidawa-Błońska nie została dotąd nawet ministrem. Była z boku. Zanim w 2005 roku zajęła się posłowaniem, działała w warszawskim samorządzie. Nie wdawała się w pyskówki ze swoimi przeciwnikami. Taka jest do dziś. Nawet kiedy się wali i pali wokół, ona próbuje zachować spokój. Czy Kidawa-Błońska w ogóle potrafi się zezłościć?
- Przypomniałam sobie sytuację, kiedy tak się zdenerwowałam na męża i syna, że rzuciłam porcelanowym talerzem. Przez chwilę poczułam się lepiej, tylko zaraz potem zorientowałam się, że zbiłam jedną z ulubionych pamiątek po prababci - wspominała w "Pani".
Trudno w to uwierzyć, bo hobby ma raczej z gatunku uspokajających. Lubi ogród, swój dom wypełniony pamiątkami rodzinnymi, operę, góry, kota. Czy nadąży za politykami, za ich wewnętrznymi walkami? - Skoro przetrwała trzy kadencje i nawet awansowała w wyniku wojny domowej w PO, to się nadaje. Poza tym oglądaliśmy dotąd polityków, którzy mieli dużo mniejsze kompetencje niż ona - ocenia ją prof. Rafał Chwedoruk.