Podczas wczorajczego programu "Teraz My!" widzowie dowiedzieli się, jak Drzewiecki spędzał Sylwestra i Nowy Rok 1999/2000 na Florydzie w USA. Pobił żonę, trafił do aresztu, a na koniec skłamał, że nie ma środków do życia, choć zajmował wówczas 77. miejsce na liście najbogatszych Polaków.
- Zastanawiam się, może się tak wypowiem, żeby mi wszyscy dali święty spokój, bo to jest moje życie - komentował dziś sprawę Drzewiecki w radiu TOK FM. Dodał, że zastanawia się nad wydaniem oświadczenia.
- Jeżeli trzeba nie muszę być ministrem. Nie poświęcę swojego życia prywatnego na to, żeby ujadać, bo ktoś ma złe intencje - powiedział minister sportu.
Premier Donald Tusk, komentując informacje na temat Drzewieckiego, powiedział, że nie sądzi, aby ta sprawa miała "większe znaczenie dla funkcjonowania ministra". Dodał, że nie ma żadnej wiedzy na temat tego incydentu.
- Co do scysji małżeńskich - ja nie łaknę szczególnie precyzyjnej wiedzy od moich urzędników jak im się wiedzie w życiu prywatnym, o ile to nie przekracza pewnych granic - podkreślił Tusk w rozmowie z polskimi dziennikarzami w Kuwejcie.