Do tej niewyobrażalnej tragedii doszło w Szczawnie-Zdroju (woj. dolnośląskie). Był upalny dzień. W parku zdrojowym spacerowało mnóstwo osób. Nagle usłyszały mrożący krew w żyłach huk, a potem przeraźliwy krzyk mężczyzny. To rozpaczał ojciec, który właśnie stracił córeczkę.
Według relacji policjantów tata zabrał 4-letnią córkę i jej 6-letnią kuzynkę do parku, bo dziewczynki chciały mieć zdjęcia na kamiennym koniku stojącym między drzewami. Ojciec posadził Karolinkę na posągu i odszedł kilka metrów. Kuzynka stała obok konika. Nagle mężczyzna usłyszał trzask pękającego drzewa. Krzyknął i ruszył w stronę swej przerażonej córeczki. Niestety, nie zdążył. Potężna gałąź runęła na bezbronne dziecko.
- Kuzynka 4-latki zdążyła w ostatniej chwili odskoczyć. Młodsza dziewczynka została przygnieciona i zmarła - mówi Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy KWP we Wrocławiu.
Świadkowie zdarzenia są w szoku.
- Jesteśmy przerażeni. Mnóstwo dzieci siadało na tym koniku i robiło sobie zdjęcia. Tędy chodzą tłumy, aż strach pomyśleć, ile mogłoby być ofiar - mówią.
Jak to się stało, że potężny konar oderwał się od drzewa? Czy nikt z odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w parku nie wiedział, że jego stan zagraża spacerowiczom?
- Wielka lipa była pomnikiem przyrody. Nie można takich drzew wycinać bez zgody konserwatora - tłumaczy Urszula Burek, wiceburmistrz Szczawna-Zdroju. Dodaje jednak, że po wypadku drzewo zostało ścięte, a park chwilowo zamknięto...
Jak się okazuje, okoliczni mieszkańcy już dawno domagali się od władz miasta usunięcia niebezpiecznych drzew.
- Musiało dojść do tragedii, żeby się coś ruszyło - komentują.
Rodzice dziewczynki są w szoku po stracie dziecka. Zostali objęci opieką psychologa.