Spis treści
- Biblijne Drzewo Życia
- Mała jodełka zwycięża prastary dąb
- Prasłowiańska podłaźniczka, czyli choinka do góry nogami
- Rajskie drzewka pod strzechami
- Choinka zajmuje miejsce w rogu
- Nowa nieświecka tradycja
Historia choinki, wiecznie zielonego drzewa, sięga zamierzchłych czasów. W Mezopotamii, starożytnym Egipcie, Grecji, Babilonii, Persji i Indiach przedstawiano świat w formie drzewa. Było ono „axis mundi” – osią wszechświata. Po raz pierwszy symboliczne wyobrażenia drzewa życia pojawiły się na Bliskim Wschodzie 6 tys. lat temu. Drzewo życia „wyrosło” także w Biblii. W przeciwieństwie do owoców z innego drzewa, zwanego drzewem poznania, te z drzewa życia można było zrywać bez konsekwencji. Słowianie czcili drzewa, zwłaszcza te potężne, a otaczające je gaje uznawali za święte. Dla nich ścięcie świętego dębu było zachwianiem rozumienia świata. A o to właśnie chodziło misjonarzom mającym nawracać pogan na wiarę średniowiecznej inkarnacji Imperium Rzymskiego.
Biblijne Drzewo Życia
Dzieje cesarstwa, którego wysłannicy zwalczali czczenie świętych drzew przez zamieszkujące Europę ludy, dla których idea chrześcijaństwa była obca, rozpoczęły się w roku 800. w samo Boże Narodzenie. Wtedy w Rzymie papież Leon III włożył na głowę Karola Wielkiego, króla Franków, diadem symbolizujący władanie imperium. Cesarz stał się politycznym przywódcą zachodniego chrześcijaństwa. Odtąd np. paru cesarzy Karolów (Karol II Łysy, Karol III Gruby) czy Ludwików (Ludwik I Pobożny, Ludwik II, Ludwik III ślepy), a także papieży (Stefan IV, Paschalis I, Eugeniusz III, Walentyn) oraz ich następców prowadziło politykę siłowej chrystianizacji Europy. Jak wskazuje na to przypadek Mieszka I i jego państwa, przyjęcie chrześcijaństwa było posunięciem opłacalnym politycznie i nieodzownym by w Europie w ogóle coś znaczyć. Zachowało się podanie, dzięki któremu wiemy, co takiego się stało, że drzewo, jako symbol świętości, przeniknęło do świata chrześcijańskiego. Jest ono częścią życiorysu wojującego z pogaństwem mnicha nawracającego ludy, by użyć papieskiego określenia, „zarządzane przez Szatana”.
Polecany artykuł:
Mała jodełka zwycięża prastary dąb
Mnich ów nazywał się Bonifacy i w VIII wieku nawracał pogan żyjących na terenie dzisiejszych środkowych i wschodnich Niemiec. Legenda o św. Bonifacym opowiada o tym, jak ściął on potężny dąb, mający dla mieszkającego tam ludu ogromne znaczenie. Gdy podniósł się lament nad powalonym drzewem, „lisi mnich” wpadł na pomysł, zgodny z ówczesną praktyką zastępowania symboli pogańskich chrześcijańskimi. Wypatrzywszy pod korzeniami upadającego dębu mizerną jodełkę, zakrzyknął: „Ta mała jodełka jest potężniejsza od waszego dębu. I jest zawsze zielona, tak jak wieczny jest Bóg dający nam wieczne życie. Niech ona przypomina wam Chrystusa!”. Jak wielu mnichów-misjonarzy Bonifacy został (konkretnie przez Franków) zabity, można więc powiedzieć, że oddał życie za drzewo życia. Podobno chcąc jak najprościej objaśnić poganom tajemnicę św. Trójcy, Bonifacy, nazwany potem apostołem Niemiec, wskazywał trzy wierzchołki trójkąta – kształtu przybieranego przez jodłę. Spowodował, że w końcu dla nawróconych pogan zielona jodła stała się symbolicznym aktem objawienia się Boga: teofanią.
Czytaj także: Hej kolęda, kolęda! Skąd się wzięła, o czym śpiewa? [GALERIA]
Prasłowiańska podłaźniczka, czyli choinka do góry nogami
Mijały wieki, a podstęp Bonifacego zdawał się nie działać. O Świętym drzewku zapomniano, a do czasów, kiedy zaczęto w końcu w jakiś sposób nie tyle czcić, co honorować choinkę w czasie świąt Bożego Narodzenia, musiało upłynąć wiele lat. Tymczasem wieś polska od niepamiętnych czasów używała jodłowych gałęzi w celach magicznych. Gałązki nieśmiertelnych drzew, których zieleń zwyciężała z tchnieniem zimy, stały się wraz z postępami chrześcijaństwa „rajskimi drzewkami”, „bożymi drzewkami” itp. Pęk gałązek jodły nazywano podłaźniczką, w związku ze słowem „podłazy” oznaczającym zwyczaj odwiedzania się w noc wigilijną. Mimo powiązania z Bożym Narodzeniem i biblijnym rajem, gałęzie drzew iglastych należały do świata białej magii. Np. wybierano te, których odrosty były skrzyżowane, bo taki kształt miał zaklinać złe moce. Znak krzyża (czyniony np. nożem na chlebie) był starszy od chrześcijaństwa. Równoramienny krzyż to przecież znak solarny, symbolizujący Słońce i życie. Zielone gałązki wnoszono pod dachy w czasie pogańskiego święta Godów, które zastąpiono potem w kalendarzu liturgicznym Bożym Narodzeniem.
Rajskie drzewka pod strzechami
W lasach, z siekierką, szukano jodeł, bo ze świerkowych gałęzi igły opadają szybciej, a utrzymywanie się podłaźniczki w dobrym stanie aż do Trzech Króli (6 stycznia) albo i do Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego) miało być dobrą wróżbą na nadchodzący rok. Często zamiast gałęzi ścinano wierzchołki. W przypadku drzew iglastych ścięcie szczytu drzewa nie zaburza wzrostu, bo wiosną któraś z bocznych gałęzi zastąpi ubytek. Na Podhalu poza podłaźniczką funkcjonowały nazwy „boże” oraz „rajskie drzewko”. W Sandomierskim i Lubelskim wiecha (czyli pęk), na Rzeszowszczyźnie jutka. Wyraz ten, pochodzenia semickiego, oznaczał mieszkankę Judei. Na Warmii i Mazurach na antenatkę choinki mówiono sad. Wnoszenie do domów wiecznie zielonych gałęzi było rytuałem. Gospodarze wyruszali do lasu przed świtem by w ramach tzw. kradzieży rytualnej przywłaszczyć sobie szczęście. Las jeszcze pod koniec XIX w. symbolizował świat. Czubki drzewek na podłaźniczki, a potem i całe drzewka należało z niego wykraść. W gospodarstwie musiało zawisnąć kilka jodłowych szczytów. Jeden dyndał nad drzwiami sieni na zewnątrz, drugi wewnątrz, kolejny mocowano u pułapu obory, ostatni pod najwyższą belką chałupy. Na Podhalu wyprawiający się po rajskie drzewka zakładali cuchę: paradną kurtkę z białej wełny przewiązaną powrósłem. Idący do lasu odmawiali Anioł Pański, Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, zamiast zapomnianych zaklęć.
Podłaźniczki dekorowano jabłkami, orzechami i ozdobami ze słomy. Polską specjalnością były tzw. światy – wieszane na końskim włosiu kule z pięknie wycinanych opłatków. Igliwie, które najdłużej zachowało zielony kolor rozcierano na proszek, tworząc panaceum. Resztę zakopywano przy miedzy, i szepcząc pacierze zaklinano urodzaj.
Choinka zajmuje miejsce w rogu
W XVIII i przez większą część XIX w. choinka była opierana o ścianę w rogu izby. Zajęła miejsce snopka zboża – przez wieki będącego symbolem diducha, czyli dziada zapewaniającego dobrobyt i urodzaj, który z czasem przekształcił się w symbol betlejemskiej stajenki. Tradycja przystrajania choinek powstała w kilku regionach Niemiec. Stało się to w czasie, gdy polskie „światy” zaczęto wieszać u powały zamiast podłaźniczki, która wylądowała w rogu. Stąd już tylko jeden krok by podłaźniczka zamiast bujać się pod sufitem, mocno stanęła na nogach.
Pierwszy opis udekorowanej choinki znajduje się w kronice Strasburga (Alzacja) z 1604 r. Etnografowie są jednak zdania, że początki tej praktyki sięgają nawet XV w. Wśród niemieckich protestantów zwyczaj przystrajania bożonarodzeniowego drzewka rozpowszechnił się w XVIII w. Inne państwa chętnie go podchwytywały, tak, że w pozostałych krajach europejskich oraz za oceanem na początku XIX w przed Bożym Narodzeniem uwijano się wokół choinek. Wąż przedwieczny – Lucyfer był symbolicznie pętany papierowym łańcuchem, czerwień i złoto – symbole szczęścia – reprezentowały rajskie jabłuszka (pierwowzór bombek) oraz złocone orzechy.
Nowa nieświecka tradycja
Świąteczna choinka dotarła na ziemie polskie na przełomie XVIII i XIX w. Bożonarodzeniowe drzewka ustawiano w domach niemieckich kolonistów: głównie pruskich urzędników osiedlających się w Warszawie. Mieszczanie o niemieckich korzeniach, a także polscy ewangelicy, z czasem z ubierania choinki uczynili tradycję, ale i uciechę. Udekorowane jodełki pojawiły się najpierw w polskich domach inteligenckich, następnie zawitały w pałacach i dworkach – w centralnej części salonów i saloników. Potem zwyczaj przystrajania jodły przejęli bogatsi chłopi. Polska wieś powszechnie zaczęła stroić choinki dopiero w międzywojniu lub (w niektórych regionach) jeszcze później. Na świecie zwyczaj ten szedł jak burza, roznoszony przez emigrantów. Wkrótce po tym, jak choinkę zaczęto przyozdabiać, zainicjowano jej oświetlanie. Świeczki skręcone z pasemek wosku mocowano na gałązkach w malutkich lichtarzykach. Wiele bożonarodzeniowych drzewek zajmowało się ogniem, tworząc dymiące pożogi pachnące żywicą. Mimo to z magicznego, a jakże, powodu, rozświetlano je żywym ogniem od podłogi po czubek. Lampki choinkowe opatentował w latach osiemdziesiątych XIX wieku Thomas Alva Edison, a pierwsze drzewko rozbłysło w Nowym Jorku 22 grudnia 1882 roku. I to był ten wyjątkowy przypadek, kiedy tradycja zaczęła się dosłownie „na pstryk”.